czwartek, 4 marca 2010

zerowy poziom afiliacji

Całkiem znienacka uświadomiłam sobie dzisiaj kolejną cechę, która odróżnia mnie od normalnych ludzi ;-)

Zanim napiszę o co chodzi, pomyślcie o tym, jak wychodzicie z pracy.
Wyobraźcie sobie tę sytuację ze szczegółami...

Ach! Nic z tego!

Zapomniałam, że większość społeczeństwa pracującego wychodzi z pracy grupowo, a nawet stadnie.
A my nie, my jesteśmy inni ;-) i wychodzimy z ZAKŁADU o różnych porach i tylko czasem zdarza się, że kilka osób wychodzi jednocześnie.

No więc [naprawdę nie wolno tak zaczynać zdań? ;-)] było tak:
Koleżanka pozbierała swoje pracowe zabawki, założyła kurtkę i już szła w stronę drzwi, kiedy zobaczyła, że ja też kończę pracę. Usiadła i poczekała na mnie, chociaż ja dopiero zaczynałam zbierać swoje zabawki, a potem jeszcze umyłam kubek po herbacie i - nie spiesząc się zupełnie - zawiązałam artystycznie szalik oraz założyłam kurtkę... Nie poganiała mnie ani słowem, ani gestem, ani nawet wyrazem twarzy.
Wyszłyśmy razem.
Przeszłyśmy parę kroków przez parking.
Pożegnałyśmy się.
Wsiadłyśmy do swoich autek.

I wtedy rozwiązał mi się w mózgu worek ze wspomnieniami osób czekających na mnie, żeby razem wyjść z ZAKŁADU – przelatywały mi przed (za?) oczami jedno za drugim, jedno za drugim...
...
A jak worek był już pusty, to pojawiła się wizja mnie samej, która...
...nigdy na nikogo nie czeka!

BIM BAM!

W tamtej chwili olśnienia troszkę mnie te wizje poruszyły, ale teraz nie wiem... Waham się. Czy to ja jestem dziwna (eee tam... naprawdę? może jednak nie?) czy dziwniejsi są ludzie, którzy czekają za kimś tylko po to, żeby nie iść samemu na pobliski parking?


ps

Oczywiście najbardziej podoba mi się wyjaśnienie, że jestem tak fascynująca, że dla kilku minut sam na sam ze mną warto trochę [albo nawet trochę dłużej] poczekać ;-)


pps
A może mam łagodną odmianę zespołu Aspergera?

...przynajmniej byłoby we mnie coś łagodnego ;-)

5 komentarzy:

  1. Ale to chyba zależy od tego, na kogo się czeka ;) Ja generalnie ulatniam się, bo nie mam o czym rozmawiać ze współpracującymi jednostkami... Ale na Ciebie bym chyba poczekał ;)

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. No dobra, bez 'chyba'. Poczekałbym ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany! Ależ się zdeklarowałeś ;-)
    Zaszczyconam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też nie wychodzę grupowo i nie czekam na innych. No może nie tak do końca. Czasami poczekam ale tylko wtedy, gdy wychodzę jako jedna z ostatnich i poza osobą, która też już się zbiera do wyjścia nie ma nikogo - wtedy zakluczamy interes i wychodzimy razem. Z bramy do ulicy. A potem w inne strony. I to jest podstawowy warunek, który musi być spełniony, żebym na kogoś poczekała i z nim wyszła - tylko parę kroków razem i rozchodzimy się. Jeśli czasami po pracy muszę coś załatwić i zmieniam normalny kierunek powrotu a widzę, że ktoś, z kim miałabym po drodze, też się zbiera, to albo przyspieszam albo zwlekam specjalnie kilka minut, żeby tylko nie wychodzić i nie podróżować razem.
    No co zrobić - dzikus jestem :-)

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa