poniedziałek, 15 marca 2010

co ma być, to i będzie

Jeśli jeszcze kiedyś przyjdzie mi do łba napisać, że mam przed sobą mnóstwo czasu, to proszę mi nieuprzejmie na to twierdzenie odpowiedzieć. W miarę możliwości BARDZO nieuprzejmie.
Prośbę swą motywuję tym, że zatelefonowałam do kumpeli i na wejściu usłyszałam, że rezolutny dzieciak, lat ok. 12, biegł, upadł i nie żyje.
Znałam go i od godziny mam jego twarz przed oczami.
Kumpela była w szoku kiedy zatelefonowałam, a teraz w szoku jesteśmy obie.
Jednak nie ma obawy – przejdzie mi. Może nawet szybciej niż powinno.
Może nawet już by mi przeszło gdybym tylko nie utrwalała tego doświadczenia myśleniem o moim własnym przemijaniu.
O moim zmęczonym sercu, któremu nie żałuję burz.
O moim zmęczonym organizmie, któremu odmawiam nawet snu.
O niebezpieczeństwach czyhających... whenever, wherever.

A tak naprawdę chciałabym utrwalić tylko jedną z tych wszystkich myśli, które truchtem przebiegły mi po zwojach. Tę, że nie można żyć czekaniem na przyszłość, na cud jakiejś odmiany, ale trzeba szukać szczęścia TERAZ.
TA CHWILA jest jedyną, którą mam.
Innej może nie być, ale nie ma sensu się tym martwić.

Co ma być, to i będzie, tak czy owak zdarzy się.



Idę sobie poczytać Eckharta Tolle – jednego z najwytrwalszych piewców TERAZ.
Pa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa