czwartek, 11 marca 2010

4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni


"4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni" - ten tytuł warto zapamiętać.
To tytuł filmu, który rozłożył mnie na czynniki pierwsze.
Powoli, niemal niezauważalnie, przenikał przez wszystkie moje osłony i znienacka przywalił w najsłabszy punkt. A wycelował - trzeba mu to przyznać - idealnie.

Nie wiem, czy pozbieram się po tym ta sama...

Dobrze, że nie byłam idealna, bo byłoby trochę szkoda ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa