czwartek, 24 grudnia 2009

wesołego świętowania!

Nie wiem, co będziecie świętować,
bo do wyboru są przecież:

 przesilenie zimowe,

Saturnalia,

narodziny Mitry,

święto ku czci Sol Invictus,

chrześcijańskie Boże Narodzenia

i pewnie jeszcze parę innych okazji,

ale do wszystkich pasują słowa napisane przez Seweryna Krajewskiego:

Jest taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy,
Dzień, zwykły dzień, w którym gasną wszelkie spory.
(...)
Niebo ziemi, niebu ziemia
Wszyscy wszystkim ślą życzenia,
Drzewa ptakom, ptaki drzewom,
Tchnienie wiatru płatkom śniegu.


więc ja życzę Wam po prostu radosnych Świąt.
I radosnego życia po Świętach.

sobota, 19 grudnia 2009

o żarciu i o życiu

Ręka w górę, kto – jak ja – chciałby skopać dupy reklamotwórcom (i –dawcom), którzy w swoich utworach personifikują żywność.
Nie wiem co z resztą ludzkości, ale moje potrzeby w temacie dylematy moralne związane z żywnością w pełni zaspokajają rozterki związane ze spożywaniem mięsa, które było kiedyś żywą istotą. Prezentowanie mi gadających i obdarzonych życiem wewnętrznym oraz charakterem warzyw, owoców i słodyczy uważam za okrucieństwo nie do przyjęcia. Howgh!


A co do życia, to moje uratował dzisiaj... karnisz.
Nie, nie zagadywał do mnie (na szczęście!), ale nie odpadł, kiedy zawisłam na nim po pięknym ślizgu, z figurami, po parapecie. A gdybym na nim nie zawisła, to bym wylądowała częściowo na stole, a częściowo na krzesłach stojących poniżej i nie sądzę, żebym wylądowała telemarkiem...

A propos, przed twórcami reklamy A ty jaki ślad zostawisz po sobie na ziemi? – kapelusze z głów!
Aczkolwiek moją ukochaną reklamą pozostaje - obawiam się, że na zawsze - ta:



ps
Ta też zajmuje miejsce w ścisłej czołówce

czwartek, 17 grudnia 2009

sen prawdę powie?

W moim dzisiejszym śnie najpierw szłam chodnikiem przy ulicy, którą przejeżdżały nieliczne samochody (było tak wcześnie rano, jak prawie nigdy nie wstaję, a już na pewno nie wychodzę na spacery), a potem byłam już daleko poza miastem na tzw. łonie natury.
Rozciągała się przede mną piękna polana (lub coś w tym stylu, bo zza drzew widać było pole uprawne) w jesiennej kolorystyce – białe brzozy, kolorowe liście, jakieś gałęzie ułożone malowniczo na ziemi...
Widok był tak wspaniały [widziałam go w HD] i tak malowniczy, że zatrzymałam się i zapatrzyłam tak, jak mi się to czasem zdarza z obrazami.
I wtedy zahamował za mną samochód typu „dostawczy”, a ja WIEDZIAŁAM, że przyjechali nim moi znajomi. Zdziwiłam się, że mnie znaleźli, bo WIEDZIAŁAM, że jestem tam po to, żeby znaleźć fajne miejsce na biwak, a oni mieli przyjechać później, kierując się moimi wskazówkami.
Przeszedł obok mnie chłopak, o którym WIEDZIAŁAM, że jest kumplem mojego faceta. Zapytałam go, czy podoba mu się to miejsce, odpowiedział, że może być i poszedł między drzewa (podejrzewam, że czuł zew... fizjologii).
Dopiero wtedy odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka/mężczyznę, o którym WIEDZIAŁAM, że jest MÓJ (aczkolwiek nikogo tak wyglądającego nie znam osobiście) – zbliżyliśmy się do siebie, położyłam mu głowę na klatce piersiowej, bo z racji różnicy wzrostów tam mu sięgałam, a on coś szeptał czule i całował mnie w czubek głowy...
Byłam totalnie spokojna i zadowolona.
Tak totalnie, że aż się z wrażenia (zdziwienia?) obudziłam.

Mój wyśniony facet był wysoki, masywny (w sensie: z brzuszkiem), miał długie włosy i zarost na twarzy [trochę przypominał Tomasza Majewskiego, naszego sławnego kulomiota, którego notabene bardzo lubię, choć nie znam osobiście] i w realu nie miałby u mnie żadnych szans na pieszczoty
– przynajmniej dopóki by się nie ogolił ;-)



Zastanawiam się, jaki wpływ na powstanie takiego snu miał fakt, że wcześniej biłam się z myślami na temat mojej przyszłości. A dokładniej: na temat mojej wymarzonej przyszłości.
Wszystko to ZNOWU w związku z ćwiczeniami zalecanymi przez pana Marka Szurawskiego – tym razem chodziło o ćwiczenie Kraina Marzeń, które polega na opisaniu swojego idealnego świata.
Mój problem z opisaniem idealnego świata polegał i wciąż polega na tym, że nie wiem, czy chcę mieć w tym idealnym świecie partnera.
Oczywiście problem dotyczy tylko partnera-człowieka, bo partner-kot jest ZAWSZE nieodzownym elementem mojego idealnego świata... ;-)

Czy ten sen był odpowiedzią mojej podświadomości?

sobota, 12 grudnia 2009

hmmm...


Czytając [o ile tak to można nazwać, bo zasadniczo nie chodziło o czytanie] książkę Marka Szurawskiego "Pamięć. Trening interaktywny", sporządziłam - takie było jedno z ćwiczeń - listę 20 rzeczy, których robienie sprawia mi przyjemność.

Przyjrzałam się dzisiaj tej liście.

I dotarło do mnie, że wypisałam 20 czynności, które mogę robić SAMA - bez pomocy czy towarzystwa.

To mi dało do myślenia.


czwartek, 3 grudnia 2009

o wyższości przemyślanej niewierności nad nieprzemyślaną lojalnością

Czytałam sobie spokojnie wywiad z Olgą Tokarczuk w „Zwierciadle”, kiedy znienacka [gdyby stworzyć słownik frekwencyjny aalaaskii, to o koszulkę lidera walczyłyby zapewne dwa słowa: aczkolwiek i znienacka] przypomniało mi się, że miałam napisać text o fragmencie „Zaproszenia” Oriah.
O tym fragmencie:

A oto kompatybilny z wierszem i maksymalnie skondensowany cytat z wypowiedzi Olgi Tokarczuk:
Na niewolnikach nie można polegać. (...) tylko wolni ludzie są zdolni do odpowiedzialności. Także do miłości.

Sednem problemu są właśnie wolność i odpowiedzialność.
Bo co to znaczy być niewiernym? To znaczy – w najbardziej ogólnym sensie – nie spełnić czyichś oczekiwań. Niezależnie od tego, czy te oczekiwania dotyczą seksualnej wyłączności w związku, lojalności wobec przyjaciela czy czegoś innego, zdradą nazwiemy taki czyn innej osoby, który jest niezgodny z tym, co my sobie o tej osobie i o naszej relacji z nią wyobrażaliśmy.
Dla odmiany:
Wierny pracownik wykona każde polecenie szefa – w skrajnych przypadkach sfałszuje księgi rachunkowe, użyje tańszych i niezgodnych z normami materiałów albo dokopie współpracownikowi, dla którego słowo szefa nie jest prawdą objawioną.
Lojalny przyjaciel bez mrugnięcia okiem okłamie cudzą i swoją żonę, żeby tylko zapewnić przyjacielowi alibi na czas pinga-pinga z sekretarką.
itede itepe

W „Zaproszeniu” Oriah nie zachęca do zdrady, Oriah zachęca do świadomych wyborów, nieskrępowanych cudzymi oczekiwaniami.

Potrafić być niewiernym to nie znaczy zdradzać przy każdej nadarzającej się okazji, dla sportu.

Potrafić być niewiernym, to znaczy umieć w chwili konfliktu swoich zasad z cudzymi oczekiwaniami wybrać swoje zasady.

Tylko ktoś, kto to potrafi, jest godny zaufania.

Rzekłam.

środa, 2 grudnia 2009

muzyka do... powieści


Jeśli tutaj klikniesz, to znajdziesz się na stronie z muzyką do powieści "Cień wiatru" Carlosa Ruiza Zafona.
Nawet niezła.

Księżniczka Angina

Niech sobie cały świat choruje na grypę.
Ja tam jestem oryginalna i... pochoruję sobie na anginę ;-)
A patrząc na moją biografię chorobową, ogłaszam:
NIE MA JESIENI ANI ZIMY BEZ ANGINY!

Po wyjściu z apteki stwierdziłam, że skoro obok jest księgarnia, to nabędę w końcu „Księżniczkę Anginę” Rolanda Topora i wreszcie przeczytam.
Nabyłam.
Jednak księgarnie to miejsca szczególnie niebezpieczne dla moich oszczędności - które giną tam śmiercią tragiczną - więc nabyłam również kilka innych książek i ostatecznie „Księżniczka...” przegrała wyścig do mego serca (oczu?) z „Grą anioła” Zafona i „Rio Anacondą” Cejrowskiego.



ps
Ależ ci lekarze są napaleni na moje organy – lekarz rodzinny zapytał, co myślę o usunięciu migdałków...
NIC, QRWA, NIE MYŚLĘ.
I W OGÓLE NIE ZAMIERZAM O TYM MYŚLEĆ!
JASNE?