środa, 2 grudnia 2009

Księżniczka Angina

Niech sobie cały świat choruje na grypę.
Ja tam jestem oryginalna i... pochoruję sobie na anginę ;-)
A patrząc na moją biografię chorobową, ogłaszam:
NIE MA JESIENI ANI ZIMY BEZ ANGINY!

Po wyjściu z apteki stwierdziłam, że skoro obok jest księgarnia, to nabędę w końcu „Księżniczkę Anginę” Rolanda Topora i wreszcie przeczytam.
Nabyłam.
Jednak księgarnie to miejsca szczególnie niebezpieczne dla moich oszczędności - które giną tam śmiercią tragiczną - więc nabyłam również kilka innych książek i ostatecznie „Księżniczka...” przegrała wyścig do mego serca (oczu?) z „Grą anioła” Zafona i „Rio Anacondą” Cejrowskiego.



ps
Ależ ci lekarze są napaleni na moje organy – lekarz rodzinny zapytał, co myślę o usunięciu migdałków...
NIC, QRWA, NIE MYŚLĘ.
I W OGÓLE NIE ZAMIERZAM O TYM MYŚLEĆ!
JASNE?

1 komentarz:

  1. Polecam zmianę klimatu. Mnie pomogło. Już od bardzo dawna nie pamiętam, co to jest prawdziwa angina.

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa