czwartek, 17 grudnia 2009

sen prawdę powie?

W moim dzisiejszym śnie najpierw szłam chodnikiem przy ulicy, którą przejeżdżały nieliczne samochody (było tak wcześnie rano, jak prawie nigdy nie wstaję, a już na pewno nie wychodzę na spacery), a potem byłam już daleko poza miastem na tzw. łonie natury.
Rozciągała się przede mną piękna polana (lub coś w tym stylu, bo zza drzew widać było pole uprawne) w jesiennej kolorystyce – białe brzozy, kolorowe liście, jakieś gałęzie ułożone malowniczo na ziemi...
Widok był tak wspaniały [widziałam go w HD] i tak malowniczy, że zatrzymałam się i zapatrzyłam tak, jak mi się to czasem zdarza z obrazami.
I wtedy zahamował za mną samochód typu „dostawczy”, a ja WIEDZIAŁAM, że przyjechali nim moi znajomi. Zdziwiłam się, że mnie znaleźli, bo WIEDZIAŁAM, że jestem tam po to, żeby znaleźć fajne miejsce na biwak, a oni mieli przyjechać później, kierując się moimi wskazówkami.
Przeszedł obok mnie chłopak, o którym WIEDZIAŁAM, że jest kumplem mojego faceta. Zapytałam go, czy podoba mu się to miejsce, odpowiedział, że może być i poszedł między drzewa (podejrzewam, że czuł zew... fizjologii).
Dopiero wtedy odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka/mężczyznę, o którym WIEDZIAŁAM, że jest MÓJ (aczkolwiek nikogo tak wyglądającego nie znam osobiście) – zbliżyliśmy się do siebie, położyłam mu głowę na klatce piersiowej, bo z racji różnicy wzrostów tam mu sięgałam, a on coś szeptał czule i całował mnie w czubek głowy...
Byłam totalnie spokojna i zadowolona.
Tak totalnie, że aż się z wrażenia (zdziwienia?) obudziłam.

Mój wyśniony facet był wysoki, masywny (w sensie: z brzuszkiem), miał długie włosy i zarost na twarzy [trochę przypominał Tomasza Majewskiego, naszego sławnego kulomiota, którego notabene bardzo lubię, choć nie znam osobiście] i w realu nie miałby u mnie żadnych szans na pieszczoty
– przynajmniej dopóki by się nie ogolił ;-)



Zastanawiam się, jaki wpływ na powstanie takiego snu miał fakt, że wcześniej biłam się z myślami na temat mojej przyszłości. A dokładniej: na temat mojej wymarzonej przyszłości.
Wszystko to ZNOWU w związku z ćwiczeniami zalecanymi przez pana Marka Szurawskiego – tym razem chodziło o ćwiczenie Kraina Marzeń, które polega na opisaniu swojego idealnego świata.
Mój problem z opisaniem idealnego świata polegał i wciąż polega na tym, że nie wiem, czy chcę mieć w tym idealnym świecie partnera.
Oczywiście problem dotyczy tylko partnera-człowieka, bo partner-kot jest ZAWSZE nieodzownym elementem mojego idealnego świata... ;-)

Czy ten sen był odpowiedzią mojej podświadomości?

2 komentarze:

  1. che che, ja gdy próbowałem sobie wyobrazić krainę szczęścia itp. to zawsze i wszędzie pojawiali się tam inni Polacy i wtedy wszystko ch... strzelał :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, mechanizm panowania nad wyobraźnią ch... strzelił
    ;-)

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa