sobota, 19 grudnia 2009

o żarciu i o życiu

Ręka w górę, kto – jak ja – chciałby skopać dupy reklamotwórcom (i –dawcom), którzy w swoich utworach personifikują żywność.
Nie wiem co z resztą ludzkości, ale moje potrzeby w temacie dylematy moralne związane z żywnością w pełni zaspokajają rozterki związane ze spożywaniem mięsa, które było kiedyś żywą istotą. Prezentowanie mi gadających i obdarzonych życiem wewnętrznym oraz charakterem warzyw, owoców i słodyczy uważam za okrucieństwo nie do przyjęcia. Howgh!


A co do życia, to moje uratował dzisiaj... karnisz.
Nie, nie zagadywał do mnie (na szczęście!), ale nie odpadł, kiedy zawisłam na nim po pięknym ślizgu, z figurami, po parapecie. A gdybym na nim nie zawisła, to bym wylądowała częściowo na stole, a częściowo na krzesłach stojących poniżej i nie sądzę, żebym wylądowała telemarkiem...

A propos, przed twórcami reklamy A ty jaki ślad zostawisz po sobie na ziemi? – kapelusze z głów!
Aczkolwiek moją ukochaną reklamą pozostaje - obawiam się, że na zawsze - ta:



ps
Ta też zajmuje miejsce w ścisłej czołówce

3 komentarze:

  1. Hej Aniołku :) Jestem bardzo wdzięczna osobie, która mocowała karnisz.
    Wesołych Świąt, takich z Twojego "idealnego świata" :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. Do Ciebie, Rybko, też niech trafią wszystkie wspaniałości, jakie oferuje ten Świat :*

    ps
    Karnisz montowali brat i tata - też jestem im wdzięczna :-)
    A sobie pogratulowałam za wybranie solidnego modelu ;-)

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa