poniedziałek, 5 października 2009

o krok od załamki


Moja koleżanka uwielbia książki Henninga Mankella o Wallanderze i przemocą zmusza mnie do ich czytania. Ostatnio wmusiła we mnie „O krok”.
Wallander z tej powieści czuje się wyjątkowo stary i zmęczony. I wciąż narzeka. Przede wszystkim na to, że Szwecja stała się krajem bezlitosnym i brutalnym [czytając to, ironicznie myślałam: przeprowadź się do Polski].
„O krok” to dobry kryminał, chyba najlepszy z tych kryminałów Mankella, które przeczytałam, ale pesymistyczny.
I jak już go przeczytałam, to dotarło do mnie, jak łatwo jest się poddać takim nastrojom.
Człowiek czyta czyjeś marudzenia o straconym czasie i narzekania na to, że wszystko zmierza w złym kierunku i zaczyna martwić się swoim życiem – upływającym bezpowrotnie czasem i faktem, że będzie żył w coraz czarniejszej rzeczywistości...

A potem – jak to zwykle bywa, znienacka – uświadomiłam sobie, że
ja mam jeszcze mnóstwo czasu.
I jedno skojarzenie walnęło mnie jak obuchem:
Wallander szykuje się do przejścia na emeryturę, a ja, żeby pójść w jego ślady, muszę jeszcze przepracować więcej lat niż żyję.
Porażająca myśl.
Przez minione lata nauczyłam się chodzić, mówić, czytać, pisać; skończyłam podstawówkę, liceum, studia magisterskie i podyplomowe; zdążyłam odbyć pierdylion szkoleń i zdobyć kilka dodatkowych uprawnień zawodowych...
A teraz tyle czasu, ile zajęło mi to wszystko razem, co – każde oddzielnie – kiedy trwało, wydawało się nie mieć końca, mam spędzić w ZAKŁADZIE???
Ło matko!

1 komentarz:

  1. Zrobiłaś tyle rzeczy w tak krótkim czasie. Strasznie pędzisz! A kiedy będziesz korzystać z życia? Na emeryturze? Wybacz szczerość ale przy takim tempie życia możesz do niej nie doczekać. ;)
    Zwłaszcza jeśli nam podniosą granicę wieku emerytalnego :))

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa