sobota, 28 czerwca 2008

tipsy vs filozofia egzystencjalna


Lubię długie paznokcie.
Nie mam nic przeciwko tipsom.
ALE
mało jest zjawisk, które wqrwiają mnie bardziej niż ekspedientka w sklepie spożywczym stojąca nad kasą i dłubiąca jednym tipsem za drugim tipsem.
Jednak takie zjawiska są.
Jednym z nich jest ta sama ekspedientka usiłująca wciskać klawisze kasy, w czym rzeczone tipsy wybitnie jej przeszkadzają. Wystarczy, że popatrzę na nią chwilę i natychmiast tracę ochotę na zakupy.
A wczoraj załatwiałam różne dziwne sprawy urzędowe i w jednym miejscu moje personalia do komputerowej bazy danych wprowadzała utipsiona sekretarka. Popatrzyłam jak tipsy więzną jej w klawiaturze i odpadłam.

Burzy mi to całą życiową filozofię.
Bo głęboko wierzę (a może powinnam użyć czasu przeszłego?), że ważniejszą częścią życia jest ta, którą spędzamy poza pracą. A tu znienacka okazuje się, że chciałabym, żeby te baby dostosowały swój wygląd do potrzeb wykonywanej pracy.
ZONK.

3 komentarze:

  1. hehe, a w szkołach muzycznych jest jeszcze lepszy zonk, gdy ktoś uczy się gry na fortepianie i gitarze równogle - wtedy kolo od fortepianu każe pazury piłować, a ten od skrzypiec - zapuszczać. z tipsami nie wiem jak to wygląda, może faktycznie byłoby to rozwiązanie z racji ich walorów demontażowych? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Doświadczyłeś tego osobiście?
    Umiesz grać na obu tych instrumentach?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ad 1 osobiście nie, słyszałem jakie mieli przejścia znajomi.
    Ad 2 tylko na jednym z nich ;) I pewnie już niewiele pamiętam.

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa