niedziela, 1 czerwca 2008

w drogę!


Tekst neutera o... żeglarstwie – powiedzmy - przypomniał mi, że powiewy wiatru (okoliczności) można wykorzystać do udania się niemal w dowolnie wybranym kierunku.
Jeśli tylko nauczymy się operować żaglem. No i, oczywiście, jeśli nie mamy akurat do czynienia z mordewindem, bo jak biednemu wiatr w oczy, to nie ma mocnych ;-)
Najważniejsze to nie walczyć i nie stawać okoniem, tylko spokojnie czekać i wykorzystywać wszystkie sprzyjające powiewy (sytuacje), żeby bez przesadnego wysiłku dostać się do upatrzonego celu.

Czy piszę o czymś nowym/odkrywczym?
A skąd! To przecież stare dobre TAO.
Problem z radami taoistów jest taki, jak ze wszystkimi innymi poradami dotyczącymi osiągania celów – najpierw trzeba sobie znaleźć WŁASCIWY cel do osiągnięcia.
I tylko to jest naprawdę trudne, bo potem to już z górki ;-) Łatwizna ;-)

Jeśli ktoś nic o tao nie wie, a chciałby się dowiedzieć lekko łatwo i przyjemnie, to polecam naprawdę ciekawą książeczkę na ten temat, a mianowicie: „Tao Kubusia Puchatka” Benjamina Hoffa. Jest w niej interesujący przykład obrazujący zasadę Wu Wei, którą: „(...)można zrozumieć uderzając w korek pływający po wodzie. Im silniej w niego uderzasz, tym bardziej ustępuje, im bardziej ustępuje, tym silniej wyskakuje z powrotem. Bez wydatkowania własnej energii taki korek może łatwo cię zmęczyć.”

Mnie zmęczyły dzisiaj złośliwe przedmioty martwe i dwunożne złośliwe stwory, chociaż wcale nie próbowałam napierdalać w nie ani młotkiem, ani łopatą, ani niczym innym.
A może powinnam...?

Lao-tse, twórca taoizmu (tao było zawsze, ale to on je pierwszy zauważył ;-)), uważał, że świat jest nauczycielem, którego lekcje należy sobie przyswoić...
Dla mnie świat wysilał się dzisiaj na próżno. Nic nie zrozumiałam, choć bolało.
Lao-tse powiedziałby, że ból dowodzi, że stawiałam opór, że przeciwstawiałam się naturalnym prawom. Być może. Przede mną jeszcze długa droga do tao.
Idziecie ze mną?


2 komentarze:

  1. "Mnie zmęczyły dzisiaj złośliwe przedmioty martwe i dwunożne złośliwe stwory, chociaż wcale nie próbowałam napierdalać w nie ani młotkiem, ani łopatą, ani niczym innym.
    A może powinnam...?"

    "Tao" indiańskie (Leslie Marmon Silko - Ceremony):

    Myślał o czasie, kiedy był mały i zabijał muchy w kuchni za pomocą gałązki wierzby; polowanie na nie było zabawne [...]

    Joasiah wszedł do kuchni i zapytał Tayo co robi, a ten z dumą wskazał na stos martwych much leżących na kuchennej podłodze. Josiah spojrzał na nie i pokręcił głową.

    Ale nasza nauczycielka powiedziała nam, że muchy są złe i roznoszą choroby.

    No tak, nie chodziłem do szkoły więc nic o tym nie wiem, ale dawno temu, w mitycznych czasach matka wszystkich ludzi wpadła w gniew z powodu ich złego zachowania. Chciała skazać ich na śmierć głodową. Wszystkie zwierzęta i rośliny znikły i przestał padać deszcz. Wtedy zielona mucha przyszła do niej prosząc ją o łaskę dla ludzi. Od tego czasu ludzie byli wdzięczni za to co mucha dla nich uczyniła.

    Wierzbowa gałązka wypadła Tayo z ręki. Spojrzał na nią. Leżała na podłodze obok jego stóp. Co teraz się stanie? zapytał zdławionym głosem.

    Myślę, że wszystko będzie dobrze, powiedział Josiah, popychając martwe muchy czubkiem swego buta. Żadna z nich nie była zieloną muchą - to są tylko jej kuzyni. Ludzie popełniają błędy. Muchy o tym wiedzą. Dlatego zielone muchy pojawiły się jako pierwsze. By pomóc ludziom, którzy popełniają błędy. Uściskał chłopca mocno. Następnym razem, po prostu pamiętaj o tej historii."

    Mam nadzieję, że dobroć dla zwierząt mamy załatwioną, a nad rzeczami martwymi sam jeszcze pracuję ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za piękną historię. Tam:
    kliknij
    na ten sam temat i też fajnie.

    Niestety, ja jeszcze nie jestem DOBRA i owady, które bez zaproszenia wchodzą do mojego domu, a potem stawiają opór przed wyniesieniem na zewnątrz, eksterminuję bez litości. Zwłaszcza pająki.
    Na swoją obronę (żeby zmniejszyć wymiar kary) dodam tylko, że nie zabijam niczego poza moją przestrzenią życiową.

    Pewnie w przyszłym wcieleniu będę pająkiem...

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa