wtorek, 24 czerwca 2008

post rytualny ;-)


Bohaterem opowiadania Hanny Krall pt. „Mężczyzna i kobieta” jest Lew Salomonowicz, który „Zwiedził (...) dwanaście więzień, trzy łagry i dwa zesłania.” W jednym z obozów zajmował się grzebaniem zmarłych i miał poważny problem z obrzędem pochówku. „Wiedział, że istnieją różne zwyczaje, ale ich nie znał. Wygłaszanie przemówień byłoby śmieszne. Modlitwa byłaby fałszem, ponieważ nie wierzył w Boga. Wymyślił własny obrzęd: obchodził kilkakrotnie mogiłę, poruszając rękami, jakby to były skrzydła. Chyba przypominał ptaka. Myślał: niech sobie polecą gdzieś, byle stąd najdalej. Później śpiewał. Najchętniej pieśni, które lubił, na przykład stare romanse (...)”

Fascynuje mnie nasze ludzkie zamiłowanie do rytuałów. Niby nie lubimy powtarzać tych samych czynności i czujemy się co najmniej znudzeni kiedy ktoś każe nam to robić, ale chyba każdy ma jakiś ulubiony rytuał, który zawsze poprawia mu nastrój.

Najbardziej fascynujące są jednak RYTUAŁY PRZEJŚCIA.
Uwielbiam je.
Każdą zmianę w moim życiu staram się uczcić jakimś obrzędem, który specjalnie sobie na taką okazję wymyślam. Nie wiem dlaczego, ale jest mi to po prostu POTRZEBNE.
Teraz przyszło mi do głowy, że to może być skutek uboczny braku poczucia czasu. Nie jestem w stanie umiejscowić w czasie ani zmian, które się we mnie dokonują, ani nawet przełomowych chwil mojego życia, więc robię coś, co pozwala mi później myśleć: „to było wtedy, kiedy...”

Zazwyczaj najpierw coś się działo, a potem dobierałam do tego jakąś celebrę, ale teraz wymyśliłam sobie coś innego.
Bo chcę być INNA. Ale nie wiem jaka.
Wymyśliłam zatem rytuał przejścia, który GDZIEŚ mnie na pewno doprowadzi.
Jest długotrwały.
Wymagał inwestycji.
I jest niebezpieczny – szkodliwy nie tylko w chwili odprawiania, ale może też mieć negatywne następstwa w przyszłości.
I dlatego jest IDEALNY.
Niestety, nie mogę Wam zdradzić, co wymyśliłam, bo rytuały przejścia zawsze są TABU.
:-)

3 komentarze:

  1. Wiem! Kupiłaś sobie motocykl! :))

    OdpowiedzUsuń
  2. I to mają być rytuały?
    Nie rozśmieszajcie mnie!
    Rytuałem przejścia mogłoby być co najwyżej wciąganie tabaki podczas jazdy motocyklem po porannej rosie, rankiem po pełni księżyca na łące pełnej kaczeńców i tyłem do kierunku jazdy ;D

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa