czwartek, 17 stycznia 2008

ćwiczenie wyobraźni


Wyobraź sobie, że trwa II wojna światowa, a Ty jesteś wójtem wioski na jednej z greckich wysepek. Wioska podlega pułkownikowi SS, który opracował specyficzny cennik: za każdego rannego Niemca zostanie rozstrzelanych dziesięciu zakładników, a za każdego zabitego – dwudziestu.
Mieszkańcy wioski nie angażują się w walkę z okupantem – dostosowują się do okoliczności. Przez długi czas nic się nie dzieje i stosunki tubylców z niemieckimi żołnierzami nie są najgorsze. Jednak pewnego dnia na wyspę przypływają partyzanci i zabijają czterech niemieckich żołnierzy. Niemcy palą łodzie, więc partyzanci nie mogą uciec z wyspy.
Mieszkańcy wioski zostają spędzeni na nabrzeże, a niemiecki pułkownik wybiera spośród nich – zgodnie z cennikiem – siedemdziesięciu dziewięciu zakładników. Ty jesteś osiemdziesiątym. Pozostali dostają szansę uratowania życia zakładników: jeżeli w ciągu dwudziestu czterech godzin przyprowadzą Niemcom żywych partyzantów, zakładnicy trafią do obozu, a jeśli nie przyprowadzą, zakładnicy zostaną rozstrzelani.
Następnego dnia partyzanci zostają wydani Niemcom. Jest ich trzech. Ukrywały ich dwie dziewczyny.
Zakładnicy – trzymani w zagrodzie z kolczastego drutu – cieszą się, że przeżyją. Partyzanci są przesłuchiwani. Mija kolejna noc.
Rano niemiecki pułkownik zabiera Ciebie – wójta wioski – do pomieszczenia, w którym przesłuchiwano partyzantów. Jeden z nich leży zmasakrowany na ziemi, twarzą do podłogi. drugi leży na stole – jest poobijany, ma przypalone usta, wyrwane paznokcie i odcięte genitalia. Niemiec nakazuje Ci przekonać trzeciego partyzanta – dotychczas nie zmasakrowanego – do zeznań. Dziwisz się, że tamci nie zeznawali i słyszysz w odpowiedzi, że zeznawali, powiedzieli wszystko, co wiedzieli, ale ten ostatni wie znacznie więcej.
Usiłujesz przekonać partyzanta do zeznań, podajesz wszystkie argumenty, które przyjdą Ci do głowy, ale kiedy oprawcy zdejmują mu knebel, on mówi tylko jedno słowo: wolność. Wszyscy obecni widzą, że nic nie wskórasz. Zostajesz wyprowadzony do innego pomieszczenia, gdzie przeczekujesz kolejną noc.
Następnego dnia wszyscy zakładnicy i inni mieszkańcy wioski zostają znów zapędzeni na plac. Tam przemawia do nich niemiecki pułkownik. Mówi, że już odbyła się egzekucja jednego bandyty i dwóch pomagających mu osób, a za chwilę zostaną rozstrzelani jeszcze dwaj i... osiemdziesięciu zakładników. Mieszkańców wioski ogarnia rozpacz.
Zostajesz doprowadzony do reszty zakładników. Po drodze widzisz wiszącego na drzewie partyzanta bez genitaliów i również wiszące na drzewach wypatroszone dziewczyny, z których brzuchów zwisają wnętrzności. Już wiesz, że pułkownika nikt i nic nie wzruszy.
Ale kiedy dochodzisz do miejsca, w którym stoją inni zakładnicy, pułkownik mówi, że złożył im pewną ofertę – trafią do obozu, jeśli Ty – wójt – osobiście zabijesz tych dwóch partyzantów. Daje Ci trzydzieści sekund do namysłu.
Patrzysz jak pułkownik podchodzi do jednego z żołnierzy, zdejmuje mu z ramienia karabin i podaje go Tobie. Wszyscy zakładnicy patrzą na Ciebie z nadzieją, jak na zbawiciela. Bierzesz karabin, podchodzisz do partyzantów i widzisz dwóch straszliwie zmasakrowanych, ledwo żyjących, ludzi.
Pociągasz za cyngiel.
Okazuje się, że karabin nie jest naładowany.
Pułkownik wyjaśnia, że jest surowy zakaz dostarczania cywilom broni palnej.
Dociera do Ciebie, że masz tych ludzi zatłuc kolbą karabinu.

Co robisz?

3 komentarze:

  1. Nie jestem pewna... To, co wydaje nam się, że byśmy zrobili a to, jak faktycznie zachowalibyśmy się w obliczu rzeczywistej sytuacji, to jak niebo i ziemia.
    Pułkownik zdążył wykazać się okrucieństwem i udowodnił, że nie można mu ufać. Jeśli nawet podejmę się zabić partyzantów, tak naprawdę nie będę miała pewności, że czynem tym uratuję mieszkańców. Słowo zmieniającego co chwila decyzję SS-mana to żadna gwarancja. Z drugiej strony istnieje jednak choć cień szansy, że tym razem dotrzyma obietnicy.
    Poza tym partyzanci są przecież tak pobici i wycieńczeni, że z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że i tak umrą. Dobicie ich przeze mnie skróciłoby ich cierpienie. Byłoby jak akt miłosierdzia, gdyż zapobiegłoby też dalszemu dręczeniu ich przez żołnierzy. I oczywiście zmniejszyłoby ryzyko śmierci zakładników.
    Ale tak naprawdę nie wiadomo, co wyspiarzy czeka w obozie. Jest to bardzo tymczasowa ucieczka od śmierci. Dowódca nie mówi nic o dalszych losach tych ludzi, nie wiadomo więc, czy zaraz następnego dnia nie zechce przeprowadzić likwidacji obozu.
    Wydaje mi się, że cokolwiek by się nie zrobiło, tak naprawdę nie uratowałoby się tych ludzi, gdyż ich los został już na początku przesądzony.
    Ciężko podjąć decyzję.
    Gdy kilka dni temu przeczytałam tego posta, byłam skłonna twierdzić, że nie zabiłabym partyzantów, ale teraz zaczynam się coraz bardziej wahać...

    OdpowiedzUsuń
  2. było ich trzech. Na jednym i 2 pomocnikach wykonano egzekucję...za chwilę zostanie rozstrzelanych jeszcze 2?? ;|

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy, zamiast ćwiczenia wyobraźni polecam ćwiczenie czytania ze zrozumieniem. Partyzantów było trzech, a na wyspie pomogły im dwie dziewczyny. Nigdzie w tekście nie ma mowy o 2 pomocnikach, tylko o dwóch pomagających partyzantom osobach (kobiety, wyobraź sobie, to też osoby).

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa