wtorek, 3 sierpnia 2010

przygody mojego organizmu

Nie po raz pierwszy, oj nie, zaskoczył mnie lekarz POZ. A przecież sama go sobie wybrałam…
Tym razem mój wybranek ;- ) zlekceważył fakt, że jestem słodka, stwierdzeniem, że pewnie jem teraz dużo owoców, a wyglądający bardzo nieciekawe lipidogram niemal olał, mówiąc, że zapewne nie potrzebuję nawet wskazówek żywieniowych, bo [tu mnie zmierzył wzrokiem] jak wszystkie kobiety przestrzegam diety, a niewłaściwe proporcje HDL i LDL musiały być skutkiem chwilowego wahnięcia...
Po chwili zastanowienia uznałam, że zaufam opinii doświadczonego lekarza ;-)

Piątek był tym dniem, który przeżyłam zgodnie z wyobrażeniem mojego POZa na temat mojego stylu życia: zdrowa żywność, zero używek i tylko odrobina stresu.
I co? I mój organizm odmówił współpracy. Połowę nocy spędziłam na… powiedzmy… słuchaniu szumu białej muszli. A naprawdę nie zdarza mi się to często – góra raz na parę lat – i zawsze dotąd musiałam sobie na takie atrakcje ciężko zapracować nieumiarkowaniem w spożyciu. A teraz nie. Taki bonus, qrwa.

Twarda ze mnie bitch, więc sobotę spędziłam tak, jak planowałam. Na ciężkiej pracy fizycznej przy wyrębie lasu, a dokładniej: przecince. Serio.
Drzew nie wycinałam, ale pomagałam przy transporcie i porządkowaniu terenu.
A wszystko to przy zdecydowanym sprzeciwie mojego własnego, że tak powiem rodzonego, organizmu [pieprzony sabotażysta!].
Moje wnętrzności przestały żyć własnym rozedrganym życiem dopiero wtedy, kiedy wieczorkiem walnęłam sobie kielicha z innymi drwalami-amatorami.
A potem kilka kolejnych.
Wniosek nasuwa się tylko jeden: mój organizm jest alkoholikiem.

4 komentarze:

  1. ???? Jestem wstrząśnięty (ale nie za bardzo zmieszany :)), jak może przebiegać ewolucja różnych organizmów, szczególnie jeśli jest to istota znana mi jako Anioł, który powinien reprezentować twarde, niezłomne i do końca świata niezmienne dogmaty...a tutaj proszę, najpierw "Zdaniem Anioła, później "Z perspektywy Anioła", teraz "made in aalaaska", czyli takie wyewoluowanie z niebiańskiego ciepła do przyziemnej lodówki :)(dla nie potrafiących dostrzec tego niuansu słownego-aalaaska=alaska-bardzo zimny kawałek ziemi :)).
    ...no cóż, będziemy obserwować to z dołu i może sami ochłodzimy trochę atmosferę ;).
    p.s.
    pozdrawiam Twój organizm: stary trzymaj się, my tu w AA, czekamy na ciebie w naszym gronie trzeźwych inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ....eeeee...znowu pomyłka...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa analiza, tylko...
    ...od kiedyż to człowiek lub inna istota zmienia się na skutek zmiany tytułu swojego pamiętnika?

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za zaproszenie do AA :-)

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa