czwartek, 29 lipca 2010

pocztówka ze stanu dobrostanu

Czasem tak niewiele potrzeba, żeby poczuć coś niebezpiecznie zbliżonego do poczucia szczęścia…
Aczkolwiek uderzyła mnie przed chwilą konstatacja [ale nie mam siniaków, nie], że w moim przypadku musi dane zjawisko zawierać element zaskoczenia. Co chyba znaczy, że tak się przed szczęściem bronię, że musi mnie, biedactwo, brać z nienacka [pis. celowa] ;-)

Na moje dzisiejsze poczucie dobrostanu wpłynęło co następuje:

1
Nabyłam ja sobie w całkiem zwyczajnym samie ekspresową green tea with natural jasmine petals od Dilmah, skosztowałam i całkiem nieoczekiwanie stwierdziłam, że smakuje wypisz wymaluj jak moja ulubiona mieszanka, nabywana dotąd w specjalistycznym sklepie i w, hmmm, specjalnej cenie.
Normalnie piję i czuję się jak w niebie.
A jak pomyślę o tym, jak się dzięki temu odkryciu wzbogacę, to… O! Ach! Och!
I jeszcze zmywania mniej…
Extaza.

2
Zaczęłam czytać wielokrotnie już zaczynaną i tyleż samo wielokrotnie odkładaną ze zniechęceniem powieść Jacka Dukaja pt. „Inne pieśni”. I wpadłam.
I smakuję ją jak ową herbatkę jaśminową.
A odkładałam ją dotychczas z powodu zbyt dużego podobieństwa do „Czarnych oceanów”, któreż to kocham miłością zgoła bałwochwalczą i nie mogłam znieść, że coś jest do nich tak podobne, jak podobne mogą być tylko dwie identyczne w zarysach kolorowanki pokolorowane barwami leżącymi po przeciwnych stronach koła barw.
Ale o tej książce to ja napiszę oddzielny text, nie ma obawy.
Poczekajcie tylko, aż doczytam ją do końca, przeżywając orgazm co 7 stron ;-)
A potem zrobię to jeszcze raz…

3
Wyrosła nabyta przypadkiem bazylia cytrynowa [nabyte miały być nasiona bazylii… bazyliowej] i okazała się być naprawdę, rzeczywiście i niewątpliwie cytrynowa.
Wybaczam jej, że nie smakuje mi z pomidorami i że w związku z tym na pełnię frajdy ze spożywania tychże będę musiała poczekać na wzejście jej przyrodniej siostry, bo jest naprawdę odjazdowa.
Że też nigdy wcześniej jej nie siałam!

4
Odkryłam witrynę zawierającą tak cudownie absurdalne texty, że długo, naprawdę długo, uwierzcie, dłuuugo, szukałam informacji, że to podpucha i prowokacja.
A oni tak całkiem serio… Niedowiary! [pis. celowa, na prawdę ;-)]
Popłakałam się ze śmiechu.
Bierzcie linka i też… płaczcie ;-)

Pozdrawiam!

PS
Na porządnej pocztówce musi być obrazek, więc niech będzie taki:

4 komentarze:

  1. Zajrzałam pod zalecany link, poczytałam 5 minut i nie mogę więcej. No po prostu nie mogę. I wcale nie jest mi do śmiechu.
    Zostały mi tylko baardzo szeroko otwarte ze zdziwienia oczy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "...zdaniem Anioła, z perspektywy Anioła, made in aalaasska...", cóż za ewolucja, od istoty niebiańskiej do istoty aalaaskańskiej, czyli trochę od anielskiego ciepła,do przyziemnej lodówki :), trochę szkoda, tęsknię za moim pierwszym Aniołkiem, ale domyślam się, że ewolucja nie oszczędza nawet tych istot z "wyższych" sfer, trochę smutno, że pewne rzeczy, osoby, stany nie pozostają niezmienne...ale z drugiej strony, może u nas na dole, też przeprowadzimy jakieś reformy i zmiany :)

    OdpowiedzUsuń
  3. groover: Zauważ, że napisałam: "płaczcie" ;-)

    maska: Moje imię ZAWSZE brzmiało aalaaskaa, a Twoje nie zawsze brzmiało maska, więc kto tu się bardziej zmienił?
    Wspominając natomiast anioła, który ze sfer niebiańskich został strącony w cieplejsze miejsce, faktycznie wolałabym wyemigrować w chłodniejsze rejony ;-)

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa