czwartek, 1 lipca 2010

historia jednego koszmaru

Wszystko zaczęło się od tego, że w niedzielę byłam w pracy. Prawie cały dzień.
Skutek objawił się niemal natychmiast, bo już w nocy.
Miałam tak koszmarny sen, że aż trudno uwierzyć, że mózg może coś takiego wyprodukować.
Czasem się go boję…

Śniło mi się, że moja rodzina miała farmę, na której hodowano kangury. Na mięso. Przyjechałam na tę farmę i zobaczyłam zwierzątka, którym poobcinano łapy i ogony – rzekomo po to, żeby łatwiej je było tuczyć. Ale najgorsze było to, że mojemu ulubionemu kangurowi obcięto również głowę - tak okaleczony żył nadal i nadal miał być mięsnym tucznikiem, aczkolwiek nijak nie potrafię sobie wyobrazić, jak miałoby wyglądać karmienie go…

Wzięłam tego bezgłowego, bezłapego i pozbawionego ogona kangura na ręce i niosłam przez cały mój sen, Bóg raczy wiedzieć dokąd, totalnie bez sensu i celu, spłakana do imentu i z rozpaczą w sercu.

H o r r o r.

Wszystko w tym śnie było całkiem realne i w najlepszej jakości jeśli chodzi o grafikę – co najmniej High Definition – tylko kangury wyglądały jak kalekie postacie z kreskówek. Za to widziałam je tak wyraźnie, że ten widok wypalił mi się na siatkówkach i nijak nie mogę się go pozbyć, co przyjemne nie jest.
Oj, nie jest.
Wczoraj, na ten przykład, byłam zmuszona udać się do kościoła, na mszę, w czasie której – ku mojemu lekkiemu zdumieniu – usłyszałam piękne i mądre kazanie. Tyle tylko, że kiedy ksiądz pytał: „Czy żyjesz pięknie?” to mnie wyświetlał się obrazek przedstawiający okrutnie okaleczone kangury.
M A S A K R A.

Strach zasnąć.

1 komentarz:

  1. Też bym się bała:) Mi też zdarzają się sny tak dziwne i pogięte, że aż niepojęte, ale jakoś teraz żadnego nie mogę sobie przypomnieć. To chyba dobrze.

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa