środa, 23 czerwca 2010

w Dzień Ojca o urlopie dla ojca

Dziś Dzień Ojca, a to mi przypomina, że kiedyś miałam zamiar napisać text o urlopie tacierzyńskim, tatowym czy – jak kto woli – ojcowskim.
Notabene, gdyby mnie ktoś zapytał, którą nazwę wolę, to powiedziałabym, że wolę nazwę urlop rodzicielski ;-)

Podejrzewam, że wśród moich Czytelników znajduje się co najmniej jedna osoba, która w tej chwili pomyślała: „A cóż tę kobietę, która twierdzi, że nie chce mieć dzieci, obchodzą urlopy rodzicielskie?”

Ano, obchodzą mnie.

Albowiem, zaprawdę powiadam wam, gdybym teraz szukała pracy, to mój potencjalny pracodawca patrzyłby na mnie z założeniem, że pragnę powić progeniturę, w związku z czym pójdę na urlop macierzyński, a on zostanie z problemem znalezienia kogoś, kto wykona robotę, do wykonania której ewentualnie by mnie zatrudnił.
Jeżeli ów pracodawca miałby do wyboru kandydata płci męskiej, który na taki urlop raczej nie pójdzie, nawet po spłodzeniu stada dzieci, to kogo by wybrał?
No, kogo?

A przecież istnieje prosty sposób na to, by w podobnym przypadku czynnik płci nie miał znaczenia – urlopy rodzicielskie zamiast macierzyńskich. Najlepiej obowiązkowe i „pół na pół” [w sensie: połowę wymiaru urlopu wykorzystuje matka, a połowę ojciec].
O zaistnieniu takiego cudu w naszym zaścianku nie śmiem nawet marzyć, więc ograniczam się do marzeń o rozwiązaniu, które przetestowano w Szwecji – oprócz części urlopu, który teoretycznie jest do podziału między oboje rodziców (ale jedno może się zrzec swojej części na rzecz drugiego), ojciec i matka dostają po dwa dodatkowe miesiące urlopu i jeśli np. ojciec swoich dwóch miesięcy nie wykorzysta, to one przepadają, a z nimi odpowiedni zasiłek.
Rozwiązanie dalekie od ideału, ale na początek może być.
Oczywiście wątpię by rządzące u nas oszołomy, nazywające pracujące kobiety kaszalotami, wprowadziły podobne przepisy, ale liczę, że UE nam je narzuci.
Optowałabym jednak za zapisem, że urlop tacierzyński jest OBOWIĄZKOWY gdyż w przeciwnym wypadku nawet ci ojcowie, którzy na taki urlop chętnie by poszli, będą przez swoich pracodawców zmuszani do rezygnacji z tego prawa.

A gdyby mi jakaś kobieta płakała w mankiet, żeby nie skracać jej urlopu macierzyńskiego na rzecz małżonka i jego urlopu tacierzyńskiego, bo on się dzieckiem nie zajmie, tylko wykorzysta ten czas na swoje rozrywki, to powiedziałabym:
„Sorry, Winnetou, WIDZIAŁY GAŁY CO BRAŁY!”

Z tego samego powodu wszystkie publikacje, których autorzy – ewidentni przeciwnicy urlopów tacierzyńskich lub/i zwolennicy konfabulacji o nazwie „tradycyjny podział ról” – twierdzą, że Szwedzi swoich urlopów nie spędzają z dziećmi tylko wykorzystują je np. na polowania, kwituję wzruszeniem ramion.
Mnie naprawdę nie obchodzi to, jak ludzie układają sobie życie rodzinne. Zakładam, że jeśli kobieta żyje jak męczennica i zapierdala na czterech etatach [praca zawodowa, zaopatrzenie, zajęcia domowe, usługi seksualne], to taki jest jej wybór i nic mi do tego.

A jeśli jedynym sposobem na to, bym w procesie rekrutacji do pracy miała równe [no, trochę RÓWNIEJSZE] szanse z facetami, jest opłacenie z moich podatków wczasów dla bezużytecznych dzieciorobów, to trudno, płacę.
Zysk przewyższa koszty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa