niedziela, 2 maja 2010

ulubiony numerek

Na pulpicie Tidżeja mam foto Dougray’a Scotta z wampirzymi kłami. Pewnego dnia bezmyślnie kontemplowałam jego [tego zdjęcia ;-)] urodę, kiedy znienacka przyłapałam się na myśli, pochodzącej znikąd [lub zewsząd], że Scott musi być numerologiczną Trójką. Sprawdziłam jego datę urodzenia i się zdziwiłam. Trójka.

Spojrzałam na odłożoną obok książkę, a była to „Blondynka wśród łowców tęczy” Beaty Pawlikowskiej i zaczęłam się zastanawiać, z jaką wibracją urodziła się Pawlikowska. Przypomniałam sobie „Dżunglę życia” i pomyślałam, że musi być Dwójką. Sprawdziłam. Dwójka, ale pochodząca od Jedenastki, a więc wibracja mistrzowska 11 lub zwyczajna 2 – zależy od wyboru pani Beaty. Sądzę, że w pewnym momencie wybrała 11.

Z panią Beatą - musi mi to wybaczyć ;-) - kojarzy mi się Wojciech Cejrowski, więc skupiłam się na myśli o nim i wyświetliła mi się w mózgu [czy w tym czymś innym, co było wtedy w użyciu] wielka 4. Sprawdziłam. Faktycznie Czwórka.

Trochę mi się zrobiło nieswojo. Ale raz dwa trzy mi przeszło. W tej samej chwili zapragnęłam znaleźć kogoś sławnego [dotąd kojarzyłam tylko Einsteina], kto urodził się z tą samą wibracją, co ja.
33

Tak na marginesie, podobno ludzie uwielbiają brzmienie swoich imion i nazwisk… Mnie to nie dotyczy. Nie obdarzam nieuzasadnioną życzliwością swoich imienniczek ani osób noszących to samo nazwisko, jednak wszystko, co jest opatrzone liczbą/numerem 33 budzi moje pozytywne skojarzenia. NAPRAWDĘ.
Obłęd.
Nie zniechęcają mnie nawet opinie numerologów twierdzących, że osoby urodzone pod wpływem wibracji 33:
żyją w ogromnym napięciu nerwowym, co może doprowadzić do utraty równowagi psychicznej
(…)
będą poddawane wielu życiowym próbom, zmuszone stawiać czoła problemom wszelkiego rodzaju - zarówno materialnym, jak i moralnym.
Chyba naprawdę jestem masochistką.

A wracając do podjętego wyżej wątku, sprawdzałam na chybił trafił daty urodzenia różnych osób i zidentyfikowałam takie oto TrzydziestkiTrójki:

Witold Beliński vel Chrystian Belwit, o którym niedawno pisałam – schizofrenik, bezdomny, poeta, bard.

Robert De Niro – i wszyscy wiedzą o kogo chodzi. Ale chyba nie wszyscy wiedzą, że będąc nastolatkiem porzucił szkołę i wstąpił do ulicznego gangu, doprowadzając swoich bliskich do rozpaczy. Kiedy jednak postawił zostać aktorem, zaskoczył wszystkich determinacją w dążeniu do celu, chociaż początki swojej kariery wspomina tak:
Przez dziesięć lat grałem ogony i tyrałem, by zarobić na szkołę, jedzenie i norę, która służyła mi za mieszkanie. Przy życiu trzymała mnie pewność, że jeszcze wypłynę.

Stieg Larsson – bardzo popularny ostatnio [pośmiertnie] szwedzki dziennikarz i pisarz, znany na całym świecie jako autor cyklu powieści „Millenium”. Przeczytajcie jego biografię, chociażby w Wikipedii, a powiecie – jak ja – WOW.

Po zidentyfikowaniu Larssona jako TrzydziestkiTrójki zaprzestałam dalszych poszukiwań numerologicznych, bo MUSIAŁAM poznać jego twórczość.
Jak to się skończyło opowiem innym razem.
Albo i nie ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa