wtorek, 25 maja 2010

mowie ojczystej przysporzyłam klawisz… a wyobraźnia to zuo!

W ZAKŁADZIE ktoś ZNÓW narozrabiał na odcinku, na którym to ja macham kilofem. Akurat w tej samej chwili, kiedy to zauważyłam i adrenalina buchnęła mi uszami, napatoczył się kumpel. Coś ode mnie chciał, ale wcale go nie słuchałam, tylko wrzeszczałam:
No zobacz, znowu jakiś chuj mi tu dołki kopie! Już któryś raz z kolei!!! I żeby się chociaż przyznał, że wlazł w szkodę, to nie!
Kumpel z pewną taką nieśmiałością zauważył, że to niekoniecznie musiał być mężczyzna.
Na takie dictum ponownie wydarłam twarz:
A czy ja mówię, że to był chuj z chujem? Może to był chuj z cipą! Ale jak złapię to zabiję - niezależnie od zawartości majtek!
W ten sposób doprowadziłam dorosłego (i rosłego) mężczyznę do płaczu.
A jak już mógł mówić, to powiedział, że nauczyłam go nowych słów.
Czyli to jednak prawda, że mężczyźni później uczą się mówić…


Trochę później do pieca dołożyła kumpela, która siedziała jakaś taka przygaszona, więc ktoś ją zapytał, co się stało, a ona na to, że nic, że ma okres. A po chwili się zaciekawiła:
A co, to widać? Ubrudziłam się na twarzy?
Po tym pytaniu wszyscy pospadaliśmy z krzeseł.

A moja wyobraźnia mnie zabiła.


Moje zwłoki pozdrawiają wasze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa