wtorek, 20 kwietnia 2010

poezjobranie

„Dzięki” unikaniu zaangażowania w pracę zawodową osiągnęłam stan vita reducta (życie zredukowane - pierwszy etap agonii), a żeby temu przeciwdziałać wyruszyłam w internetowy las na… sztukobranie. Udało się. Znalazłam wiersze Christiana Belwita (gdzieniegdzie piszą jego imię, tj. pseudonim, w ciekawszej formie: Chrystian) i… to był koniec pracy. W(y)padłam jak załoga plastikowej łódki:


* * *

plastikowa łódka
płynie w ciepłej wodzie

zakręcam kurek

na dnie wanny
leży załoga




Z przyczyn niewyjaśnionych (przemęczenie? przegrzanie zwojów? awaria bezpieczników?) czytanie wierszy Belwita kojarzy mi się z piciem wódki – naszej swojskiej „czystej” – niby sama prostota, a z nóg zwala z siłą wodospadu:


* * *

moja tkanka to chemia
częstokroć z zewnątrz
jakby na receptę
udaję że myślę
ale tak naprawdę
nie mogę złożyć prostego zdania

prostego formularza
z prośbą o zaistnienie
innego świata




Myślenie o jego życiu, problemach, chorobie i bezdomności boli mnie fizycznie. Jakbym się tej wódki wczoraj napiła, a dzisiaj walczyła z kacem.
Jednak… wszystko minie jak w kinie:





* * *

sterty urojeń
jak nieaktualne stosy
palących się gazet

a przyjemnie było
czasem poczytać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa