wtorek, 27 kwietnia 2010

kojarzę i obstawiam

Po przeczytaniu „Księgi bez tytułu” niejakiego Anonima męczyło mnie pytanie, kto wpadł na taki odjazdowy pomysł promocji książki - wydanie jej pozornie bez tytułu i utajnienie autora.
Nie, żeby mnie ta powieść jakoś szczególnie zachwyciła, ale nie mam jej też nic do zarzucenia.
Jest dobra W PRZYJĘTEJ KONWENCJI.
No i zabawna.
[Ciekawa recenzja TAM]

Pomyślałam, że jej autorem musi być ktoś znany/popularny na tyle, żeby nie martwić się o to, czy wydadzą mu kolejne powieści, jeśli nie będzie się mógł pochwalić, że jest autorem również tej.
Za tym, że nie jest to debiutant przemawia również fakt, że wydawnictwo zdecydowało się na taką formę promocji – dowodząc w ten sposób wiary w to, że tekst obroni się sam i nie będzie trzeba posiłkować się nazwiskiem autora, żeby go sprzedać.
[Po dłuższym namyśle, nie świadczącym dobrze o mojej inteligencji, zrozumiałam, że to ryzyko nie było takie wielkie, bo przecież w każdej chwili mógł się pojawić „przeciek” z nazwiskiem autora.
A może już był…
?
I mój tekst to już musztarda po obiedzie…?
Wiecie coś o tym?]

Najdłużej zastanawiałam się nad charakterem autora wydanej w taki sposób powieści.
A więc nad charakterem człowieka, który spędził mnóstwo czasu na pisaniu książki, którą musiał przecież uznać za wartą napisania, skoro ją napisał.
Pisał… pisał… tworzył… dopieszczał swoje dzieło… dopieszczał…
A na koniec oddał ludziom, nie wypinając dumnie [wątłej prawdopodobnie] piersi i nie wskazując na nią ze słowami:
Jam to, nie chwaląc się, napisał.

Kogo byłby stać na coś takiego?

Dzisiaj przyszło mi do głowy, że kogoś, kto już jest NAPRAWDĘ sławny.
A tym bardziej kogoś, kto jest znany z innej działalności i kto chciał sprawdzić czy jego książki są popularne dlatego, że on jest ich autorem, czy dlatego, że to one same podobają się czytelnikom.

Od dzisiaj mam swój typ.

Dzisiaj zaczęłam czytać „Sprzedawcę broni” Hugh Lauriego i MI SIĘ SKOJARZYŁO.

I będę bardzo zdziwiona, jeśli się okaże, że to nie Laurie jest autorem „Księgi bez tytułu”.

A wy kogo obstawiacie?



ps
Informacja dla niewtajemniczonych [prawdopodobnie przybyszy z innej planety]: Hugh Laurie to ten aktor, który gra doktora House’a w serialu „Dr House”.

2 komentarze:

  1. Nie czytałam "Księgi bez tytułu".
    Nie czytałam "Sprzedawcy broni" (rumienię się).
    Nie czytałam "Dziwnych losów Jane Eyre" (zapadnę się pod ziemię ze wstydu).
    Ale jakoś nie wydaje mi się, żeby autorem pierwszej z nich był Hugh Lauri. Nie pytaj czemu. Po prostu - tak coś czuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie są lektury obowiązkowe, więc Cię rozgrzeszam ;-)

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa