wtorek, 13 kwietnia 2010

oczy szeroko otwarte

Słucham tych wszystkich ludzi dookoła, słucham i nadziwić się nie mogę. Jak to się dzieje, że tyle osób znienacka zmienia zdanie i to co kiedyś nazywali seledynowym, teraz nazywają różowym...?
Nie rozumiem.
Czy poznali jakieś nowe fakty?
Czy teraz patrzą jaśniej?
Czy kiedyś wypowiadali swoje opinie na podstawie nierzetelnie prowadzonych obserwacji , a teraz się tego wstydzą?
Nie wiem.
A że nie jestem w stanie przeniknąć wewnętrznego życia innych, ani nawet stwierdzić, że takowe posiadają [i to bynajmniej nie w postaci motylicy wątrobowej], to skupiłam się na własnym.
I mam teraz taki oto dylemacik:
czy fakt, że uparcie widzę seledyn seledynowym, a róż różowym świadczy o tym, że mój dotychczasowy sposób widzenia świata nie był dziełem przypadku ani pochopnie przyjętych założeń, czy raczej o tym, że jestem niereformowalna, a zamiast serca mam jakąś atrapę?

2 komentarze:

  1. Swoje kolory określiłaś na podstawie dostępnych informacji, ich interpretacji, własnego punktu widzenia i bardzo dobrze, że nie bledną ani nie zmieniają się na inne. Oczywistym jest jednak, że - podobnie jak różne inne osoby - nie znasz absolutnie wszystkich faktów i gdyby nowe takowe się pojawiły, na pewno weryfikowałabyś swoje opinie. Czy byś je zmieniła? Nie wiem. Ale wiem, że nie jesteś niereformowalna, może tylko... stanowcza.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, bo to jest jak z białym kolorem - po rozszczepieniu okazuje się, że jest również czerwonym, zielonym, niebieskim i całą masą kolorów zawartych między podczerwienią a ultrafioletem ;) I co poniektórzy, zamiast widzieć wypadkową (czyli białą) widzą teraz tą, która im pasuje do koncepcji... Przynajmniej tak mi się wydaje.

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa