poniedziałek, 28 lipca 2008

przeszłość z papierka, papierek z przeszłości albo jakoś tak


Kiedyś męczyłam mamę pytaniami o dokładną godzinę urodzenia. Mnie z kolei męczyła takim pytaniem koleżanka zafascynowana astrologią, która koniecznie chciała się dowiedzieć w jakim znaku mam ascendent. Po wielu latach od tamtej pory, dokładnie dzisiaj, mama wparowała do mnie ze znalezionym przypadkiem papierkiem ze szpitala – jest na nim podana godzina mojego przyjścia na ten świat.
Mam ascendent w Skorpionie, ale nie mam już kontaktu z tamtą koleżanką.

Papierek sobie leży i jeść nie woła, ale przyciąga mój wzrok niemal tak, jak ta okropna figurka, o której kiedyś pisałam. A co na niego spojrzę, to przypomina mi się moje dzieciństwo...
Qrwa, każdy by chciał takie dziecko jak ja. Naprawdę. Każdy. Ale nie moi rodzice.
Kiedy patrzę na ten cholerny papierek, to chce mi się śmiać. Śmiechem abderyckim.
I przypominam sobie coś, o czym już dawno nie myślałam.
W drodze do szkoły spotykałam kobietę, która wydawała mi się podobna do mnie - znacznie bardziej niż moja mama (która wcale nie jest do mnie podobna). I wymyśliłam sobie, że to ona jest moją prawdziwą mamą, bardzo mnie kocha, ale z powodu strasznych intryg (wymyśliłam kilka scenariuszy) musiała mnie oddać...

Teraz mam pewność, że to była tylko fantazja ;-)


Kiedy tak o tym piszę, to dochodzę do wniosku, że powinnam coś zrobić.
Jedną jedyną rzecz.
Poszukać sobie psychoterapeuty.
Bo czy można być normalnym jeśli TAK się pamięta dzieciństwo?

2 komentarze:

  1. Można być, ja się nie uważam za psychola ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Można. Mimo tego.
    A może właśnie dlatego.
    Oczywiście wszystko zależy jeszcze od tego, kto jak rozumie bycie normalnym :)

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa