sobota, 26 lipca 2008

sąd (nie)ostateczny


Biłam się z myślami.
Prześladowało mnie poczucie winy za każdym razem, kiedy zabiłam w domu jakiegoś natrętnego owada.
„Nie zabijaj” – szeptał nie mniej natrętny głos w mojej głowie.
W jednej chwili myślałam, że jestem złym człowiekiem, bo nie potrafię żyć w zgodzie z innymi istotami.
A w drugiej, że mam prawo walczyć o swoją przestrzeń życiową.
W trzeciej przypominało mi się, że historia zna naród, który walczył o lebensraum i miało to tragiczne skutki.
A w czwartej, że natura to jędza i 24 godziny na dobę trwa polowanie, więc to co robię nie jest niczym niezwykłym.
Kiedyś pomyślałam, że zachowuję się jak osadnicy w Ameryce czy Australii, którym wydawało się, że mają prawo zabijać Indian/Aborygenów w „obronie” ziemi, którą wcześniej autochtonom odebrali... Wtedy byłam gotowa obiecać, że już nigdy nie zabiję nawet komara i może nawet zostanę wegetarianką.
Wrzuciłam lód do szklaneczki, nalałam Martini i zostawiłam na chwilę. A kiedy chciałam się napić – zobaczyłam, że utopiła się w nim mała muszka.
Wylewając ulubiony napój do zlewu myślałam tylko o jednym. Nie jestem agresorem, który komuś coś odbiera, ale bronię tego, co jest MOJE. Miejsce na tej planecie należy mi się tak samo jak owadom. Howgh! Mam prawo być tutaj, gdzie jestem. Howgh!
Nie zabijam owadów poza moim domem i nie zamierzam tego robić w przyszłości, ale każdy paskud, który naruszy mój spokój w moim domu albo, co gorsza, będzie ze mną walczył o moje jedzenie lub picie – musi się liczyć z tym, że zginie.
Jeśli to sprawi, że nie osiągnę oświecenia w tym wcieleniu i nie zostanę uwolniona z samsary... TRUDNO!
Zresztą... może jeszcze wrócę do mieszkania na trzecim piętrze i problem przestanie mnie dotyczyć? ;-)

ps
Przed chwilą odwiedził mnie zielony pasikonik i wyniosłam go bezpiecznie na zewnątrz.
Czy jestem „niesprawiedliwa”? Nie zabijam pszczół, os, trzmieli, złotooków... Dlaczego zabijam ćmy, muchy i komary?
Te pytania świadczą o jednym – sprawa nie jest zakończona.

Dałam się na trwałe wpędzić w poczucie winy. Cholera!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa