piątek, 4 lipca 2008

jest szowinista bosy, są samochody i biżuteria, ale nie ma puenty...


Chodzi po tym świecie jeden męski szowinista, który niemal zawsze kiedy mówi o kobietach to strasznie mnie wqrwia. A mimo to bardzo go szanuję i chyba mogłabym naprawdę polubić. Myślę, że bez trudu zgadniecie o kim piszę, kiedy dodam, że najczęściej chodzi po tym świecie boso.
Tak, to Wojciech Cejrowski.
Uwielbiam jego programy podróżnicze, bo pokazuje PRAWDZIWE życie w miejscach, o których opowiada. Lubię też jego programy – powiedzmy – publicystyczne, bo najczęściej prezentuje w nich tak zdrowy rozsądek, że tylko brawo bić na stojąco.
Ostatnio staram się oglądać „Po mojemu” w TVN Style (trochę mi nie wychodzi i oglądam nieregularnie) i po każdym obejrzanym odcinku nieodmiennie stwierdzam, że zgadzam się z nim w większości kwestii, które poruszył. No i łączą mnie z nim pewne upodobania - np. obydwoje jeździmy starymi oplami i lubimy pierścionki na palcach ;-)

A propos starych opli, informacja dla neutera, który chyba takich nie lubi: mój opel nie dość, że jest stary, to jeszcze klepany („postawiłam” go kiedyś na dachu). Więc (tak, wiem) jestem jedną z tych okropnych ludzi, którzy klepanymi oplami popylają 120 na godzinę i narzekają na stan polskich dróg... I nie przeproszę! Drogi mamy kiepskie, ograniczenia prędkości są często bezsensowne, a jeżdżę klepanym autem, bo jak - po wypadku - wszyscy radzili, żeby je sprzedać, to oznajmiłam, że w życiu nie sprzedałabym samochodu, którym sama bałabym się jeździć.

A wracając do Cejrowskiego, informacją o pierścionkach zostałam zaskoczona podczas dzisiejszej emisji (powtórki?) „Po mojemu” – a zaskoczona zostałam dlatego, że dotychczas jakoś nie utkwił mi w pamięci widok upierścienionych rąk pana Wojtka. Wszystko szybko się wyjaśniło, bo oznajmił, że po ulicach tak nie chodzi...
A ja mogę! Kobieta z pierścionkami nie zwraca tak ludzkiej uwagi jak podobnie przystrojony facet ;-)

Niedawno absolutnie znienacka otrzymałam kasę za tekst napisany NIE w celach zarobkowych (pierwszy raz w życiu zarobiłam w ten sposób!) – a niespodziewanie zarobione pieniądze upłynniam natychmiast, w myśl zasady: łatwo przyszło, łatwo poszło. Tych akurat było niewiele, ale wystarczyło na fajny srebrny pierścionek z dużą i fantastycznie oszlifowaną prostokątną cyrkonią. Pierścionek jest ciężki, ale bardzo lubię mieć go na wskazującym palcu prawej ręki kiedy piszę na komputerze.
I Cejrowski też oznajmił, że lubi mieć na palcach pierścionki podczas pisania...
Może zatem jest ziarnko prawdy w twierdzeniach różnych bioenergoterapeutów, że zakładanie pierścionków na konkretne palce wpływa jakoś na funkcjonowanie człowieka?

Ciekawostka:
W ubiegłym roku, też na początku lata, poczułam nieodpartą POTRZEBĘ (naprawdę aż tak!) posiadania obrączki do noszenia na kciuku. Byłam wtedy w domu, więc zebrałam się i specjalnie w tym celu poszłam na zakupy. A zwyczajną „półokrągłą” obrączkę kupiłam dopiero po długich poszukiwaniach u kilku jubilerów.
Od tamtej pory, czyli od roku, nie wyszłam z domu bez niej ani razu.
I - dziwna rzecz - nikt mnie o nią nigdy nie zapytał ani nie skomentował faktu, że wciąż ją noszę. Nawet moja mama.

Jeśli ktoś zna się na oddziaływaniach pierścionków, to niech się swoją wiedzą podzieli – czekam z niecierpliwością :-)
Mnie przypomina się tylko fragment wierszyka, w którym były – jak mi się zdaje – następujące słowa:
palec wskazujący – kupcy
kciuk – głupcy

;-)

5 komentarzy:

  1. ja do opli nic nie mam, nawet się nosiłem z zakupem jakiegoś; opel albo golf to dla mnie synonim sprowadzanego, używanego samochodu i stąd się wziął u mnie w jednej notce. A co do tych 120km/h - po mieście też tak zasuwasz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Miasto to - wbrew pozorom - pojęcie względne. Są takie "dojazdówki", które niby już należą do miasta, a dookoła pusto (z wyjątkiem aut) i tylko szkoda, że nikt o znakach pozwalających zwiększyć prędkość nie pomyślał. A jeszcze dochodzą te wszystkie "tereny zabudowane" gdzie jeden dom stoi... Wrrr!

    Gdybym odpowiadała w sądzie to na zadane przez Ciebie pytanie musiałabym odpowiedzieć, że zdarzyło mi się tak zasuwać (policyjne radary podobno nie kłamią), ale nie stwarzałam zagrożenia dla nikogo poza sobą.

    OdpowiedzUsuń
  3. pisząc miasto mam na myśli miasto - sklepy, pasy, szkoła, dzieci, wąska droga a nie obwodnica albo jeden dom w środku niczego szumnie zwany terenem zabudowanym..

    No więc? Nadal 120kmh?:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz to już chyba pytanie retoryczne? :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. a widzisz! a takich co jeżdżą 120 w opisanych przeze mnie warunkach na własne oczy wielu widziałem. I to na nich permanentnie rzucam klątwy.

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa