wtorek, 1 lipca 2008

wreszcie do mnie dotarło to, co inni wiedzieli zawsze


Utknęłam w sznurze aut i przyglądałam się pojazdom sunącym w przeciwnym kierunku. Całkiem niechcący uświadomiłam sobie, że produkcją samochodów zajmują się wciąż te same firmy i że ten rynek jest już w 100% ZAJĘTY. Ktoś, kto chciałby zainwestować w stworzenie nowej marki miałby – doprawdy – marne szanse na SUKCES.
A pytanie dodatkowe brzmi: kogo byłoby na to stać? Może szejka Dubaju, który buduje sobie z morskiego piasku wyspy w kształcie palm i archipelag w kształcie świata. Ale mnie NIGDY nie będzie stać na stworzenie nowej marki samochodu. Ani na prywatną wyspę, ani na wiele znacznie mniejszych rzeczy.
Nigdy wcześniej mnie to nie martwiło, ale teraz dotarło do mnie, że istnieje cały PRZEMYSŁ zarabiający na wmawianiu ludziom, że są WOLNI i mają NIEOGRANICZONE MOŻLIWOŚCI, a to GÓWNO PRAWDA, chociaż miło było w to wierzyć.
Tylko nieliczni mają nieograniczone możliwości spełniania swoich fantazji, ale najczęściej nie wypracowali sobie tych możliwości sami, tylko dostali je W SPADKU, razem z forsą przodków. I – owszem – można to sobie tłumaczyć prawami reinkarnacji i karmy, tylko jakoś trudno uwierzyć, że taka np. Paris Hilton jest kolejną inkarnacją duszy, która wcześniej zbliżyła się do oświecenia. Można też – dlaczego nie – pytać czy takie odziedziczone bogactwo jest bardziej nagrodą czy karą (ach, ci nieszczęśliwi bogacze!), ale to też takie pytania pocieszenia.
Prawda jest taka, że ten świat jest już całkiem URZĄDZONY.
I szkoda tylko, że urządzony jest ŹLE. Bo jeśli ktoś nie urodził się w bogatej rodzinie, to jego szanse na zdobycie fortuny, umożliwiającej naprawdę swobodne życie, zwiększa najpewniej tylko urodzenie się PIĘKNYM. Natomiast to, na co człowiek naprawdę ma wpływ, nad czym może sprawować kontrolę – jak np. PRACA – ma znaczenie co najwyżej drugorzędne. I trochę to niefajne. A nawet całkiem do dupy.

Zastanawiam się dlaczego tak mnie to złości, bo nigdy nie miałam jakichś specjalnie materialistycznych ciągot. I chyba chodzi o to, że rezygnacja z czegoś, co można mieć, coś znaczy. A z czegoś, czego mieć nie można, nie da się nawet zrezygnować.

A może złości mnie to, że tak długo dawałam się nabierać...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa