piątek, 18 kwietnia 2008

pociąg do skaz


Motto:
byliby doskonali lecz wad im zabrakło
Jan Twardowski


Chyba nikt nie zauważył, ale zmajstrowałam nowy nagłówek. Kiedy był już (prawie) gotowy, o mało nie został jednym kliknięciem wysłany do niebytu. Uratowało go domalowanie tej szarości na „in”. Ten mały szczegół uczynił „dzieło” skończonym. Jest jednak taki zakamarek mojego umysłu, w którym osiedliło się przekonanie, że ta szarość jest skazą/błędem na czymś „czystym”.
Ta opozycja sprzecznych wrażeń sprawia, że nie tylko jestem gotowa uznać efekt pracy za „ładny”, ale mam do niego „emocjonalny stosunek”.
Taka opozycja jest składnikiem niemal wszystkich zjawisk, do których mam pozytywny emocjonalny stosunek.
Do tej pory pamiętam zapach perfum „Vincent van Gogh”, których kiedyś namiętnie używałam i być może używałabym nadal, gdyby holenderski wytwórca nie zaprzestał ich produkcji. Miały tak wqrwiającą nutę konwaliową, że aż były cudowne. Chociaż co chwilę wracało pytanie czy bardziej mnie ten zapach drażni, czy mi się podoba.
Dostrzegam oczywiście, i nawet doceniam, piękno idealne, nie skażone żadnym dysonansem, ale tylko do rzeczy ładnych i jakoś skażonych czuję instynktowny pociąg - taki, którego źródłem są pierwotne zmysły, a nie „ucywilizowany smak”.
Dotyczy to nawet ludzi. Mężczyzna z jakąś niedużą blizną na twarzy spodoba mi się bardziej niż ten sam mężczyzna bez blizny. Kiedyś stanęłam jak wryta na ulicy i obejrzałam się za prześliczną dziewczyną z głową ogoloną „na rekruta” – jestem niemal pewna, że mnóstwo ludzi mówiło jej, że się oszpeciła tą fryzurą, a mnie się wydała po prostu zachwycająca. A przedwczoraj doświadczyłam nowego aspektu mojego zamiłowania do „felerków”. Było to tak. Dawno, dawno temu, za siedmioma morzami i siedmioma górami... ;-) Tydzień temu poznałam chłopaka, a właściwie mężczyznę. Facet jak facet. Na wejściu miał plusy za niewinny uśmiech, odrobinę nieśmiałości i wysoki wzrost, ale nie wzbudził reakcji mojego układu emocjonalnego. Do czasu. Przedwczoraj tak pochylił swoje ok. 190cm (oceniam na oko) przed moimi 165cm, że moje pole widzenia w całości zajęła jego głowa i zobaczyłam, że ma kilka siwych włosów. Nic niezwykłego, a jednak spodobało się mojemu układowi emocjonalnemu. Byłam ciekawa czy to potrwa dłużej niż ta jedna chwila i okazało się, że owszem. Dzisiaj patrzyłam na niego zupełnie inaczej niż kilka dni temu. Może dobrze, że już się nie spotkamy, bo gdyby nie ta przestrzeń, która nas „rozdzieli”, musiałabym go chyba podrywać ;-) Pocieszam się natomiast, że przede mną cudowna starość, skoro tak działają na mnie siwe włosy ;-)
Na pociechę zostaje mi też Jacek, który również ma skazę – trochę dziwnie intonuje. Zwłaszcza zdania pytające. A ostatnio czyta mi „Niebieski rower” Regine Deforges.
Momenty są. ;-)

8 komentarzy:

  1. o widzisz, a ja mam bliznę na podbródku - wywaliłem się na rowerze jak byłem mały i taka pamiątka. Ale widać ja tylko gdy zadzieram głowę a ja raczej częściej patrzę w ziemię..

    OdpowiedzUsuń
  2. neuter, jakoś nie wierzę w to Twoje patrzenie w ziemię.
    Ile razy pisałeś o przygodach z kałużami, błotem i... czymś jeszcze?
    I czy patrząc w podłogę windy powiedziałeś "Energise"?
    Nie. Niemożliwe.
    W ogóle nie kojarzysz mi się z żywiołem ziemi, prędzej już z powietrzem :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. oj, niewierna Tomaszyco :) Uwierz, że tak jest - mentalnie to ja może i w obłokach ale realnie często wpatrzony właśnie w ziemię. Dziś na przykład gapiłem się w nią jakieś 6 godzin. Poważnie. Tylko po prostu o tym nie piszę. Może zresztą zacznę?

    OdpowiedzUsuń
  4. Reakcja: "Wybacz! Ziemi Twojej niegodnam całować!" nie wchodzi w grę. Nie czekaj ;-)
    Ale co Ty w tej swojej pracy robisz...? I to w sobotę?

    OdpowiedzUsuń
  5. eee, nie w pracy. Zdecydowanie po godzinach. W ramach odreagowania. W pracy patrzę się na wprost :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No dobrze. Pozwalam Ci patrzeć gdzie tylko wzrok sięga ;-)
    Ale napisz o tym koniecznie!

    ps
    A wczorajszy Dzień Ziemi uczciłeś?

    OdpowiedzUsuń
  7. Nowy nagłówek oczywiście został zauważony ale ponieważ wypłynął na bazie fascynacji kotami stanowił jakby naturalną kolej rzeczy :)
    Jeśli chodzi o piękno idealne, to chyba nie ma czegoś takiego. Nie ma doskonałych rzeczy ani ludzi. Być może dlatego tak pociąga Cię "piękno skażone" bo w czymś, co wygląda zbyt idealnie podświadomie doszukujesz się jakiegoś przekrętu i dużego retuszu?

    OdpowiedzUsuń
  8. groover: Ja tak lubię ładne zjawiska, że od razu je błogosławię i nie szukam w nich żadnych ukrytych wad :-)

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa