piątek, 4 kwietnia 2008

penis pochwa kurde! czyli NIKE na rowerku


Odkrywam Dorotę Masłowską.
Nie, nie leżymy razem pod kołderką.
Po prostu sięgnęłam w końcu po napisane przez nią książki.
Nie zrobiłam tego, kiedy nad krajem przetaczała się burza dysput o wartości jej twórczości, bo jakoś – na podstawie opinii wygłaszanych przez tych, którzy przeczytali – doszłam do wniosku, że to przekaz nie dla mnie.
Jednak kilka tygodni temu kumpela przyniosła mi „Wojnę polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną” i z pewną taką nieśmiałością stwierdziła, że to nawet da się przeczytać. No to przystąpiłam do lektury.
Męczyłam się strasznie.
Cierpiałam niemal fizycznie.
I czytałam dalej.
Małymi dawkami – po kilkanaście stron dziennie – dobrnęłam do końca.
Niektórzy twierdzą, że męczyła ich forma. Że nie mogli znieść wulgaryzmów. A dla mnie to był pryszcz. Nie mogłam jednak znieść myśli, że moją(!) Planetę spłaszczają swoją obecnością takie prymitywy jak Silny.
Tutaj informacja dla tych, którzy jeszcze nie zebrali dość odwagi, żeby „Wojnę...” przeczytać: Silny jest narratorem opowieści. Narratorem rozumującym „po dresiarsku”. Narratorem przeważnie naćpanym. Narratorem niesympatycznym. Narratorem prymitywnie szowinistycznym (a to słowo na >>sz<< to w mojej nomenklaturze najgorsza z obelg!). Narratorem, którego chce się pierdolnąć w łeb, a nad jego ścierwem z satysfakcją powiedzieć: „Wyrwałam chwasta!”
I tutaj ZONK, bo pani Masłowska zdaje się nad nim pochylać, jak nad żuczkiem gnojarzem, i mówić: żuczku, brzemię twoje nieładne i nikt cię nie kocha, a przecież musi być w tobie coś, co uzasadnia twoją tutaj egzystencję.
Niestety, od samego tego pochylenia, żuczek gnojarz nie staje się znienacka świętym skarabeuszem. Ale i tak, gdzieś na obrzeżach świadomości czytelnika, kiełkuje myśl, że być może nie ma czegoś takiego jak chwasty, a są tylko rośliny rosnące w nieodpowiednich miejscach.

Po „Wojnie...” to już musiałam przeczytać „Pawia królowej”. I znów czekała mnie niespodzianka. Bo to poezja jest. Poezja spod egidy jakiejś krzywej Muzy. Poetyczna na raperską nutę, a i tak gra człowiekowi na wszystkich nerwach.
Dla samych kilkudziesięciu zdań opowieści o Patrycji Pitz warto tę książkę przeczytać.

Na 48 godzin przed lekturą warto wykonać próbę wrażliwości. Poniżej znajduje się mała próbka tekstu - należy nanieść na zwoje mózgowe, odczekać dwie doby i przystąpić do czytania „Pawia...” dopiero po stwierdzeniu braku reakcji atopowej.

(...)ona przecież miała wszystko (...) złote papierosy i pachnący długopis, tonik acnosan i krem do koloru oczu, więc czemu siedziała wieczorami w oknie pcv plastikowym, w pozycji gotowości gotowa do miłości, ale tylko anioł szpetny do niej przychodził z jednym skrzydłem i z siatką „Społem” założoną na asymetryczną głowę, oparci o poduszki jedli dla ptaków okruszki, ona i on sami w tę złą noc, i nie spali, bo nie, bo piętro wyżej kobieta i facet uprawiali głośno seks, ach ach ech jak starą kurwę pierdol mnie, a ślepe echo przez otwarty balkon niosło się, he he, i krzyczało „A TY NIE A TY NIE ANI KIEDYŚ ANI NIGDY ANI JUŻ NIE ANI JESZCZE NIE” i czasopismo „Nie” sponsorowało krzyk ten, he he.

2 komentarze:

  1. Ja bardzo często nie czytam książek, o których jest głośno. Nie to, że nie czytam wcale, ale nie wtedy, gdy wszyscy o nich mówią. Podobnie jest z filmami. Nie wiem czemu ale kiedy wszyscy namawiają do czytania konkretnej książki i ją polecają, kiedy jest wokół niej szum, w moim środku, zazwyczaj grzecznie śpiąca, podnosi główkę mała Przekora, tupie gniewnie nóżką i krzyczy NIE! Nie czytam zatem pozycji schodzących w księgarniach na pniu, nie chadzam do kina na filmy oblegane do nieprzyzwoitości. Na ogół :))
    Może dlatego, że w większości przypadków ten masowy zachwyt wynika głównie z dużych nakładów na reklamę a nie z rzeczywistej wartości dzieła.
    W ekonomii jest chyba pojęcie mechanizmu owczego pędu nakręcającego sprzedaż. Z tym mi się te wszystkie akcje kojarzą.
    Jednak kiedy medialny szum ucichnie, ciekawość bierze górę i wtedy, po cichutku, spokojnie, lubię sobie po jakimś czasie do takiej książki zajrzeć, film obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja i moi znajomi wymieniamy się książkami - kiedy ktoś trafi na coś ciekawego, to pożycza innym. Całkiem niezły system, który ma też dodatkową zaletę: zostaje więcej miejsca na półkach w domu ;-)

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa