środa, 20 stycznia 2010

pani Hanna dała czadu

Oddziaływanie przejawów absurdalnego humoru na mój organizm niemal zawsze przebiega według tego samego algorytmu: biorę odważnie na klatę duże dawki i przyjmuję ze spokojem, dopóki nie przeleje się czara mojej powagi, a wtedy padam uchachaną aalaaskąą.
Ewentualnie turlam się.
Ewentualnie płaczę...
Czytając „Wojnę żeńsko-męską i przeciwko światu” Hanny Samson dotrwałam aż do chwili, w której bohaterka powieści przyjęła pierwszą dawkę testosteronu. Przy opisie jej konfrontacji z taksówkarzem padłam. Wprost wyłam ze śmiechu, choć nie do końca była to reakcja konkretnie na tę scenę, ale raczej kumulacja śmiechu ze scen poprzednich.
Tak. „Wojna...” sprawiła, że się poturlałam, ale to zdecydowanie nie jest powieść humorystyczna. Za dużo w niej PRAWDY i dlatego najlepiej pasuje do niej słowo: groteska. Z komizmem przeplatają się tutaj treści, których nie waham się nazwać tragicznymi, a dotyczące niewesołej sytuacji kobiety w średnim wieku, żyjącej w patriarchalnym społeczeństwie, hołdującym kultowi młodości...

Kiedy już się wyśmiałam do ostatka, to nie mogłam przestać wyobrażać sobie reakcji otoczenia pani Samson, ze szczególnym uwzględnieniem jej praco(i kaso)dawców, na tę opowieść. Tak obśmiała środowisko, w którym się obraca i zajęcia, z których czerpie zyski, że nie wyobrażam sobie, w jaki sposób udało jej się wmówić wszystkim, że nie mają absolutnie nic wspólnego z postaciami z jej książki.
Na szczęście jest psychologiem, więc zapewne zna różne fajne sztuczki, które mogła wykorzystać ;-)

Co ciekawe, druga część opowieści o Barbarze Patryckiej pt. „Pokój żeńsko-męski na chwałę patriarchatu” wcale mnie nie śmieszyła. Jest tak prawdziwa, mimo wszystkich absurdów, nieprawdopodobieństw i fajerwerków, że aż przerażająco smutna. Smutna tym smutkiem, który szepcze do ucha: no śmiej się, śmiej, ale i tak wiesz, że to żadna fikcja, tylko najprawdziwsza prawda...
No chyba, że czytałam w nieodpowiednim nastroju.
Ale o tym przekonam się dopiero wtedy, kiedy zapodam ją sobie ponownie.
A zrobię to na pewno.
Czego i Wam życzę ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa