sobota, 30 stycznia 2010

do serca podchodzi mi lód

Pewnego (nie)pięknego zimowego dnia uświadomiłam sobie, dlaczego z zimą tak bardzo mi nie po drodze.
A było to tak:
Jechałam sobie autkiem przez zaśnieżony krajobraz. Wszystko wokół było białe i jakieś takie... Długo nie mogłam określić jakie. Aż wyświetliło mi się w (cienkiej od niewysypiania) korze mózgowej słowo NIERUCHOME (było jak czerwony neon ;-)).
To było to.
To właśnie brak jakichkolwiek oznak życia/ruchu uświadomił mi, że nie lubię zimy, bo ją i mnie charakteryzują/konstytuują odmienne wibracje. Na maxa odmienne.
Ja jestem niby stabilną formą materii, ale wewnątrz wszystko mi drga i wibruje. Jestem jak atom, który kiedyś badaczom wydawał się jednolitą cząstką materii, a jak mu się w końcu bliżej przyjrzeli, to zobaczyli latające wte i wewte elektrony...
Zima natomiast sprawia, że życie wewnętrzne wszystkiego dookoła zamiera albo przynajmniej zwalnia – oczywiście dotyczy to istot i zjawisk rozsądniejszych niż ludzie.
Nawet podczas zawiei i zamieci śnieżnych istotą zimy, jej sednem, pozostaje brak ruchu.
I zima robi wszystko, żeby tym lodowym bezruchem zarazić wszystko dookoła – nawet ja miewam ostatnio oszronioną duszę i czuję lód w sercu...

Ale się nie dam!
Tak mi dopomóż... wiosno ;-)

ps
Ależ ta dziewczyna ma głos!

3 komentarze:

  1. Hej Aniołku :) Jestem na tak pod całym postem włącznie z lodem w sercu.. Czasem mam wrażenie, że w poprzednim wcieleniu byłam niedźwiedziem ;)Co do głosu Ewy Farny również mi się podoba, tekst był bardzo "na temat" dla mnie parę miesięcy temu, często słuchałam tego utworu, teraz szlag trafił wszystkie drogi ;).. Czy można zagęścić bardziej istotę szarą? Chciałoby mi się więcej pozytywnych bodźców poodczuwać.. no i wyspać się częściej ;))Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  2. Na drogi nic nie poradzę, ale jeśli chodzi o mózg, to być może pocieszą Cię słowa profesora T. Batesa: "nie ważne jakiej wielkości jest twój mózg, liczy się to, co z nim zrobisz"
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewno się powtarzam ale ja lubię zimę i śnieg. Zimowy spokój i stagnacja działają na mnie kojąco i łagodzą sterane nerwy oraz obolałą duszę.
    A poza tym zima wcale nie jest taka nieruchoma. Może z zewnątrz...
    Ale w środku, pod warstwą białego puchu, gdzieś w ciepłych legowiskach zwierząt, często przychodzi na świat nowe życie. I wtedy zima staje sie kokonem chroniącym cenną zawartość.

    No proszę, walnęłam jak na jakimś wystąpieniu informacyjno-propagandowym :-)

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa