piątek, 5 czerwca 2009

od kryzysu do erotycznych snów


Kryzys.
Wszystkie indeksy mi opadły...
Od czasu do czasu zbieram z podłogi – i z sufitu – swoje cząstki elementarne i coś tam razem dłubiemy.
W chwilach dłubaniny wydaje mi się, że to już koniec bessy, ale wiązania miedzy moimi cząstkami elementarnymi wytrzymują tylko czas niezbędny do zapewnienia im (tak, IM, nie mnie) minimum socjalnego. Potem znów się rozpryskuję i znów kompletuję, i znów rozpadam, i znów składam... Jak jakieś pieprzone perpetuum mobile!
Chociaż (w pierwszym odruchu napisałam „aczkolwiek”, ale chyba już się w tym słowie odkochałam... niewierna!) myśl, że jednak jest coś, co mnie podtrzymuje od wewnątrz (gdziekolwiek to jest) jest – nie powiem – pocieszająca :-)
Nawet jeżeli nie do końca uświadamiam sobie, co to jest.

W związku z opisanym stanem uparcie wracam myślą do jednej sceny z filmu, który oglądałam jednym okiem i pamiętam co nieco niedokładnie. Ten film to „Nieugięci”. W roli głównej wystąpił Nick Nolte i tylko dlatego - DLA NIEGO - w ogóle zaczęłam ów film oglądać. Bo oglądam WSZYSTKO w czym gra Nolte. Bo kocham na niego patrzeć. Ale nie, nie, wcale na niego nie lecę, chociaż jest brzydki, więc – niejako z definicji (oczywiście mam na myśli definicję mojego obłędu) – powinnam lecieć ;-)
A wracając do tematu (że co? do tematu? hłe hłe hłe): w tym filmie rozmówca pyta postać graną przez Nolte czy nie przeraża go myśl, że siedzi na krześle, które stoi na podłodze, która składa się z atomów, które składają się głównie z pustki. Nolte ze zblazowanym spokojem (tylko on tak umie!) odpowiada, że wcale nie, bo przecież on sam też składa się głównie z pustki...


Natomiast bez związku z opisanym stanem zajmuję się tematyką wampirzą.
Skończyłam właśnie czytać książkę Christophera Moore’a pod tytułem, który mnie rozłożył na łopatki (jakbym miała mało rozkładu!): „Ssij, mała, ssij” (pozdrawiam tłumacza, który dołożył tą małą do oryginalnego tytułu ;-)) – oczywiście wcześniej przeczytałam pierwszą część, zatytułowaną „Krwiopijcy”...

A sen miałam dzisiaj kolorowy i w HD :-)
Śniło mi się, że szef (wyśniony szef nie miał nic wspólnego z moim realnym szefem) kazał koledze z pracy (wyśniony kolega nie miał nic wspólnego z żadnym z moich realnych kolegów) zaszczepić mnie przeciwko czemuś tam. Kolega wbił igłę w skórę na moim ramieniu, a wówczas spod igły popłynęła kropelka krwi (co widziałam tak wyraźnie, jakby to było doskonałe technicznie makro). Wyśniony kolega zebrał palcem wskazującym tę krew i oblizał ów palec. Potem wbił we mnie igłę jeszcze raz i spływającą krew zlizał bezpośrednio z mojej skóry...
To był najbardziej erotyczny sen, jaki w życiu miałam! ;-)

1 komentarz:

  1. jejku ty jestes wspaniała a ja wciąż żyłam w myśli że takich ludzi nie ma

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa