sobota, 6 czerwca 2009

performance


Lubię performerów.
Tworzone przez nich performance nie zawsze, ale ich samych obdarzam jakąś dziwną, niczym nie uzasadnioną, sympatią. Albo też uzasadnioną. Na przykład tym, że wydają mi się ludźmi z pasją, a takich lubię, nawet jeśli mają najgorsze z wad.
Bo chyba sztuka jest pasją dla człowieka, który jest gotów powiesić się na hakach
(Stelarc),
dać się postrzelić (Chris Burden),
leżeć w lodzie (Sędzia Główny)
poddusić się (Sędzia Główny)
czy zaszkodzić sobie na milion innych sposobów, które wymyślają performerzy, żeby wyrazić swoją artystyczną wizję?

Dzisiaj opowiem Wam o jednym ciekawym performance.
Oczywiście, krwawym ;-)
Wyobraźcie to sobie:

Johannes Deimling stanął przed publicznością w pełnym odzieniu i powoli zaczął się rozbierać. Najpierw zdjął sweter i okręcił go sobie na głowie, potem to samo zrobił z koszulą, spodniami i bielizną. W międzyczasie spiął odzież paskiem, a na koniec przywiązał do całości również buty.
Kiedy stał przed widzami nagi, z głową szczelnie okręconą własną odzieżą, zaczął się drapać. Drapał się po całym ciele i mocno - aż do krwi. Krew otarł chusteczką i stanął przed widzami nagi, podrapany i opływający krwią, z chusteczką w wyciągniętej w stronę publiczności ręce. Stał tak, z trudem oddychając, aż do chwili, kiedy ktoś z publiczności odebrał od niego chusteczkę. Wtedy się ubrał i zakończył pokaz.

Pytanie do Was: co – Waszym zdaniem – autor/performer miał na myśli?


Kliknij po więcej fotek.

ps
Tylko się nie pobijcie o miejsce w komentarzach ;-)

3 komentarze:

  1. Witaj Aniołku :)Lubię się czasem pozastanawiać, ale częściej mnie to irytuje. Zawsze jak oglądam coś podobnego, jakiś abstrakcyjny obraz, nowoczesną rzeźbę lub czytam wiersz naszpikowany alegoriami mam ochotę wrzasnąć do autora/ artysty co to do diabła ma być?? Niestety nie jest najczęściej możliwe otrzymanie odpowiedzi. Pozostaje wysilić mózgownicę i pobawić się w "być może.." Tylko znów powstaje pytanie - czy mam rację i zachodzi możliwość, że odpowiedzi na pytanie co to jest, co to znaczy, będzie tyle ile oglądających / czytających, bo każdy może widzieć i tłumaczyć to sobie na swój sposób.. i może właśnie o to chodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. heh
    Uznałaś za wadę coś, co moim zdaniem jest zaletą - możliwość własnej interpretacji dzieła sztuki.

    ...

    /me zagłębiła się w rozważaniach nt. dlaczego ludzie nie cenią swoich sądów i nie liczą się z własnym zdaniem

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie to kojarzy się bardziej z ekshibicjonizmem i masochizmem. Samookaleczenia i zadawanie sobie bólu w połączeniu z publicznymi występami nago są dla mnie wyrazem specyficznych upodobań seksualnych. Może to i jest dla nich pasją ale wybacz, sztuką to ja tego nie nazwę.
    Poza tym, przyznam się, że nie rozumiem performanców i na ogół nie za bardzo wiem, o co w nich chodzi. Podejrzewam, że nawet sami autorzy czasami też nie do końca wiedzą. ;-) No może przesadzam ale wydaje mi się, że często performance nie ma przesłania sam w sobie. Nie bezpośrednio. Jest próbą zwrócenia na siebie uwagi. Oczywiście budząc sobą zainteresowanie performer zwraca również uwagę innych na swoje poglądy, na to, na czym mu zależy i co chciał przekazać.

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa