niedziela, 5 października 2008

minął tydzień...


O! Jakiż to był cudowny tydzień. Doprawdy. Przydarzyły mi się: straty finansowe, kradzież efektów mojej pracy przez „koleżankę”, a nawet naruszenie praw autorskich do mojego amatorskiego „dzieła” przez profesjonalistę. Całkiem nieźle jak na te pięć roboczych dni. A kiedy chciałam się pocieszyć zakupami, to przydarzyło mi się coś takiego:
Wybrałam sobie cztery pary spodni do przymierzenia i czekałam na zwolnienie się przymierzalni, kiedy podeszła do mnie ekspedientka i powiedziała, że nie mogę z „taką” ilością ubrań wejść do przymierzalni. Zapytałam zatem z jaką mogę. Okazało się, że trzy sztuki to maksimum. W osłupieniu pozwoliłam sobie odebrać jeden wieszak ze spodniami. Odblokowało mnie dopiero po chwili, a wtedy odwiesiłam pozostałe spodnie, oznajmiłam, że w ogóle nie muszę nic przymierzać i wyszłam.
Nie muszę chyba pisać, że pocieszyłam się tymi „zakupami”, że hej.
Ukoiłam sobie nerwy takoż.

Dobra strona tych wypadków: zrozumiałam, że nie mogę reagować wewnętrznym zdenerwowaniem, okazując jednocześnie - na zewnątrz – spokój. Powinno być dokładnie na odwrót: wewnątrz spokój, a na zewnątrz - burza z gromami.

hehehe
Oglądam sobie kątem oka „Człowieka w żelaznej masce” i właśnie padły słowa:
Bądź zły, ale zachowaj zimną krew.

To chyba znaczy, że Wszechświat jest ze mną zintegrowany ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa