środa, 27 sierpnia 2008

jednak blondynki rulez!


Stało się! Czekałam na to od dawna.
I w końcu znalazła się kobieta, która zdołała zaspokoić moje pragnienia. Ufff.
Dzięki, Monika!

Może trochę przesadzam, bo miałam ostatnio mały pożar w burdelu i nie miałam zbyt wiele czasu – i nie ukrywam, że również ochoty – na śledzenie mediów informujących o konflikcie między Gruzją i Rosją, ale żaden polski polityk ani żaden polski dziennikarz, którego ostatnio słyszałam/czytałam nie przypominał, że pierwszą armią, która podjęła działania militarne w Osetii Południowej, była armia gruzińska. Dopiero dzisiaj zrobiła to Monika Olejnik w programie Gość Radia ZET, w rozmowie z Witoldem Waszczykowskim.

Reakcja Waszczykowskiego to żenada nad żenadami – vide fragment rozmowy:

Monika Olejnik: To prawda, ale pierwszy krok zrobił prezydent Saakaszwili.
Witold Waszczykowski: Ja nie znam wszelkich szczegółów, wszystkich, mamy taki okres urlopowy i trzeba wrócić do biur zacząć analizować, studiować co, kto popełnił, jaki krok poczynił.

Ja chyba śnię, bo to przecież niemożliwe, że ten facet powiedział, że teraz zwyzywamy Rosjan od najgorszych, a dopiero potem – w bliżej nieokreślonej przyszłości – zastanowimy się czy mieliśmy do tego przesłanki.
Śnię, prawda?

Moje palce się buntują i nie chcą trafiać we właściwe klawisze kiedy to piszę (i – protestuję – piwo, czy tam dwa, nie ma tu nic do rzeczy! ;-)), ale fakt pozostaje faktem: najpierw wojska gruzińskie wkroczyły do Osetii, żeby "przywrócić konstytucyjny porządek", a dopiero potem do tej wojny włączyli się Rosjanie.

Nie lubię rosyjskiej polityki i rosyjskich ciągotek mocarstwowych. Nie znoszę tej ich manii wielkości i poczucia bezkarności, w którym zachodnia polityka tylko Rosjan utwierdza.
Dostaję globusa na myśl o tym, co nam zrobili w 1939r. i wścieklizny na myśl o Katyniu.
Ale ja nie jestem dyplomatką (i nie mam tu na myśli torebki tylko pracownika emeszetu), a mimo to wiem, że to Gruzja zaczęła działania militarne. I nie jest to fakt bez znaczenia.

Owszem, można podejrzewać, że Saakaszwili został sprowokowany. Ale jeśli tak było, to chyba jeszcze GORZEJ. Bo – zapytam wprost – czy za to, że jakiś prezydent jest nierozgarnięty, należy się rządzonemu przez niego państwu taryfa ulgowa...?
Jeśli tak, to...
...co my dostaniemy??? ;-)

Byłam niezwykle naiwna, bo wydawało mi się, że dyplomaci są po to, żeby ludzie tacy jak ja - z dużym poziomem uzasadnionych historycznie negatywnych emocji – nie psuli interesów z państwami, z którymi nie toczymy wojen.
I jeszcze po to, żebyśmy tych wojen NIGDY nie toczyli.
Okazuje się, że byłam w błędzie.

Albo – druga możliwość – że reprezentują mnie (i Was) DUPY, a nie dyplomaci.
Też na De, ale to jednak nie to samo.



Nie, nie mogę.
Nie mogę pisać na temat tego konfliktu i działań naszych polityków, bo mój wqrw osiąga dwunastkę w skali Beauforta.


Jeśli jednak czyta mnie jakiś zwolennik teorii spiskowych, to mam pewien ciekawy trop:
Saakaszwili kontaktował się z Kaczyńskim kilka godzin przed wkroczeniem wojsk gruzińskich do Osetii Południowej.
- Tego również dowiedziałam się dzisiaj od Moniki Olejnik.

Całą rozmowę z Waszczykowskim znajdziecie tutaj.

A dodam jeszcze, że Waszczykowski to jest ten facet, który był rządowym negocjatorem, ale zdradził swoich przełożonych i teraz (chyba w nagrodę) ma zostać zatrudniony w kancelarii prezydenta.


Im dłużej o tym wszystkim myślę, tym bardziej mam ochotę wyemigrować na K-PAX.
I powstrzymuje mnie tylko to, że oni tam nie mają prawdziwego seksu... ;-)

5 komentarzy:

  1. Nie wierz mediom. Nikt z nas nie wie, co tam się działo. Może wcale tej wojny nie ma ;) Wszystko słyszymy tylko i wyłączne z prasy, netu, telewizji. A tam jedno kłamstwo powiela się z prędkością światła. Pozostaje nam jedynie domniemywać, co jest prawdą a co nie. Ale od tego też głowa boli. Mam podobne jak Ty odczucia. Z drugiej strony w 1939 my też 'zaatakowaliśmy' Niemców (w Gliwicach) i musieli oni zareagować - myślisz, że nie ma dziś palantów, którzy w to wierzą?

    OdpowiedzUsuń
  2. Są ludzie, którzy wierzą, że Ziemia jest płaska, więc...
    No właśnie: więc co?
    Obiektywna PRAWDA nikomu nie jest do niczego potrzebna - wszyscy żyjemy w swoich światach wymyślonych. W takich, w których obowiązują te zasady, w które sami uwierzyliśmy.
    Czekam niecierpliwie na kogoś, kto przestanie wierzyć w grawitację i ona - zawstydzona - przestanie go "obowiązywać" (przypadki lewitacji już się zdarzały, więc może się doczekam? ;-)).
    Jacek Kurski dzielnie mi to oczekiwanie osładza, bo on żyje w świecie tak abstrakcyjnym i oderwanym od tej GALAKTYKI, że aż miło popatrzeć.
    I nie mów mi, proszę, że on tylko tak udaje w nadziei, że ciemny lud wszystko kupi. Ja naprawdę CHCĘ wierzyć, że on jest całkiem SERIO. ;-)

    W moim świecie ten tekst jest odpowiedzią na Twój komentarz :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś dawno temu uknułem sobie taką teorię, że Bóg to zwykły facet, który potrafił uwierzyć (tak prawdziwie) we wszystko. Dlatego jest wszechmogący. Moim zdaniem człowiek, który uwierzy w nie-działanie grawitacji, autentycznie zacznie latać. Tylko trzeba być z kolei nadczłowiekiem, żeby przezwyciężyć wiedzę/logikę/fizykę. Teoretycznie się nie da. Dlatego nie latamy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przezwyciężyć mentalnie oczywiście - w swojej głowie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. W kwestii siły wiary - absolutna zgoda.
    A że Bóg to facet...
    Sam rozumiesz ;-))

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa