czwartek, 21 sierpnia 2008

moje życie z sitem


Obejrzałam powtórnie K-PAX i ze zdumieniem stwierdziłam, że zapamiętałam jego fabułę z nieznośną wybiórczością – doskonale zapamiętałam te sceny, w których sugerowano widzom, że prot jest zwykłym Ziemianinem, a totalnie wyrzuciłam z pamięci te, które świadczyły o jego pozaziemskiej proweniencji. WHY?
Czy to znaczy, że mam tak ograniczony umysł, że nie ma w nim miejsca nawet na ślad przypuszczenia, że gdzieś w bezgranicznym Wszechświecie istnieje życie inne od ziemskiego?
I pytanie o niebo ważniejsze:
Jak mam żyć z mózgiem, któremu nie mogę ufać?
Słyszałam o przeprowadzanych przez psychologów eksperymentach, w których stwarzano/wywoływano u ludzi fałszywe wspomnienia - w żaden sposób nie ograniczając przy tym tzw. świadomości króliczków doświadczalnych – ale słyszeć o czymś, a doświadczyć tego to dwie różne sprawy. Doprawdy.
Jak uszczelnić sito, które noszę w głowie?
I czy jest mi to uszczelnianie potrzebne do szczęścia?

Podobno zapamiętuję wszystko, z czymkolwiek miałam w życiu do czynienia. A jeśli mam problemem z udzieleniem odpowiedzi na pytanie „Co robiłaś 3 kwietnia 2001 roku o 15.16?” – to tylko dlatego, że nie potrafię przywołać tej informacji, a nie dlatego, że jej w moim mózgu nie ma...
Notabene, mój ulubiony kahuna, Serge Kahili King, twierdzi, że pamięć wcale nie mieści się w mózgu, ale w różnych miejscach ciała, na poziomie energetycznym. Przyjmijmy jednak, że dla tych rozważań to nieistotny szczegół. W tej chwili bardziej interesują mnie skutki niż sam mechanizm (choć nie uciekałabym, gdyby ktoś mi ten mechanizm objaśniał).

A może podstawowym pytaniem nie jest: JAK?
Może właściwe pytanie brzmi: PO CO?

Po co mi pamięć o fabule jakiegoś filmu?
Po co mi pamięć o tym, co robiłam 3 kwietnia 2001 roku?

Czy to pamięć o zdarzeniach z przeszłości sprawia, że jestem tą osobą, którą jestem?
A może stwarzam się każdego dnia od nowa?

Oj.
Tonę w mrokach niewiedzy. Jest zbyt późno na takie głębokie rozważania.
Albo zbyt wcześnie ;-)


Idę powyobrażać sobie nieskończony Wszechświat.
To rozłoży mój mózg na łopatki.

I dobrze mu tak!

4 komentarze:

  1. w pierwszej chwili rozpisałem się tak, że aż okienka nie starczało ale wywaliłem.. :) Temat jest tak kosmiczny, że pisanie o nim (przynajmniej dla mnie) jest zbyt zawiłe :) Napiszę tylko, że po powtórnym obejrzeniu K-Paxa miałem dokładnie odwrotną sytuację niż Ty - nie zapamiętałem za pierwszym razem nic, co sugerowało, że Prot jest z Ziemi...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę Ci takiego mózgu :-)
    Podejrzewam, że te różnice mają związek z zupełnie innym sposobem widzenia rzeczywistości
    ja - konkret
    Ty - poezja

    Zamienimy się?

    OdpowiedzUsuń
  3. ja poezja? :D No co Ty, ja po prostu wierzę w UFO ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy kojarzysz sobie sceny z różnych filmów, w których osoby ulegały dezintegracji? Ich ciało rozpadało się na miliony cząsteczek, drobnych kuleczek czy tam innych kształtów. Wyobraź sobie teraz, że Ty jesteś taka na-wpół-zdezintegrowana. Zarys Twojej osoby wypełniają takie właśnie niezliczone ilości kuleczek, bardzo luźno do siebie przylegające, gdyż ogromnej ich ilości po prostu nie ma a Twoja osobowość, Twoje 'ja' jest niekompletne, nieukształtowane. Przez całe życie uzupełniasz te braki. Każde wydarzenie, każda Twoja podjęta decyzja, reakcja, zachowanie wypełniają Twój obraz, doskonalą go. Dodają kuleczkę. Tworzysz siebie każdego dnia. Nie od nowa. Jest to proces ciągły i trwały. Pamięć nie ma z tym nic wspólnego. Bo jaki wpływ może mieć wspomnienie o czymś, czego doświadczyłaś i co już raz Cię uształtowało? Ono już nie doda kolejnego elementu wypełniającego. I tak mozolnie, dzień za dniem, kolejnymi fragmentami budujesz swój wizerunek, kompletujesz i stwarzasz siebie.

    Obawiam się jednak, że nigdy nie bedzie to dzieło skończone.

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa