niedziela, 7 lutego 2010

zapiski z podróży na wahadle

Ewidentnie działam w systemie fazowym.
Po fazie, w której podobały mi się oglądane jeden po drugim filmy nadeszła taka, w której nie spodobał mi się żaden. Ani "Piękność w opałach" (Kráska v nesnázích), ani "Vicky Cristina Barcelona", ani „Wychowanie panien w Czechach” (Výchova dívek v Čechách), ani „Kelner, płacić” (Vrchní, prchni!), ani 99 franków (99 francs).
Ten ostatni najmniej... tzn. najbardziej (nie podobał mi się).

Dla kontrastu zalinkowałam najpozytywniejsze z pozytywnych recenzji wymienionych filmów, które udało mi się (naprędce) znaleźć. A wrodzone poczucie sprawiedliwości każe mi napisać, że jak nie lubię Penolope Cruz tak mi się w filmie Allena wyjątkowo podobała. Ona jedna.

Podejrzewam, że „Piękność w opałach” i „Vicky Cristina Barcelona” kiedyś mnie jeszcze zachwycą... W każdym bądź razie postanowiłam dać im jeszcze jedną szansę – jak tylko wahadło moich faz bujnie się w drugą stronę ;-)


W oczekiwaniu na zmianę fazy znalazłam sobie... idola.
Jest nim pan Piotr, który zachował spokój podczas takiej oto rozmowy
[w końcu nie wiedział, że jest wkręcany, nie?]:



Kiedy powiedział: „ja naprawdę nie jestem w stanie sensownie prowadzić z panem rozmowy” miałam ochotę się do niego modlić – mnie byłby stać co najwyżej (w najkorzystniejszej dla oceny mojego charakteru wersji wydarzeń) na coś w stylu „spieprzaj dziadu”...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa