niedziela, 28 lutego 2010

pierwszy podmuch wiosny



Kocham tę piosenkę. Aczkolwiek jeszcze niemal przed chwilą myślałam, że jak na mój gust, to powinna się ona zaczynać od słów: pierwszy podmuch wiosny budzi do życia.

Po głębszym jednak i po namyśle, a być może również na skutek uczciwie dokonanej autopsji, uświadomiłam sobie, że tak, jak jest, dobrze jest, bo prawdziwie.
Pierwszy podmuch wiosny, ale ten naprawdę pierwszy, ten który daje nadzieję, że zima NAPRAWDĘ kiedyś się skończy, w moim przypadku nierozerwalnie związany jest z lękiem. Wszystko przez to, że nie mogę ograniczyć się do patrzenia z radością w zieloną przyszłość, ale muszę też, choćby na chwilę, obejrzeć się na dopiero co minioną przeszłość i oszacować straty.

Nie, żebym jakoś specjalnie lubiła płakać nad rozlanym mlekiem, ale dlatego, że głupio by było nie wiedzieć, że się to mleko rozlało...

Kiedy dokonujemy w swoim życiu jakichś zmian, kiedy coś burzymy świadomie albo chociaż z premedytacją [bo świadomość to coś naprawdę POTĘŻNEGO] wiemy przynajmniej, że pewne fakty miały miejsce. Znacznie gorzej jest wtedy, kiedy zmiany następują na skutek drobnych gestów czy zaniechań, których wcale nie przemyśleliśmy i zupełnie nie zdajemy sobie sprawy z ich konsekwencji, a już zwłaszcza z konsekwencji kumulacji wielu takich gestów czy zaniechań.

Właśnie dlatego tym, czego najbardziej boję się na przednówku jest udzielenie (sobie) odpowiedzi na pytanie: co też (nieświadomie, na skutek zaniechań) udało mi się mijającej właśnie zimy spierdolić. A odpowiedź nigdy, niestety, choćbym nie wiem jak bardzo się starała, nie brzmi „nic”, bo zimą to ja ze śpiewem na ustach zaniechałabym nawet oddychania.

Im dłużej robię tegoroczny (a raczej tegozimowy) remanent tego, co się rozpadło i tego, co się nie zbudowało, tym częściej ZNÓW powtarzam wiersz Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej „Przebyta droga”:
Słońce stanęło w zenicie:
oglądam się na przebytą drogę:
to ma być moje życie?
Patrzeć się na to nie mogę!


Jednak trzeba będzie powstać z prochu, otrzepać się i złapać swoje uciekające życie za skraj tuniki.
I ja to zrobię.
ZNÓW.
W końcu z każdym rokiem mam w tym większą wprawę ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa