sobota, 20 lutego 2010

sensoterapia

Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o logoterapii pomyślałam, że to tak interesująca teoria, że muszę się o niej dowiedzieć jak najwięcej.
Pomyślałam i... na tym się skończyło.
Dopiero niedawno wpadła mi w oko książka Viktora Frankla „Człowiek w poszukiwaniu sensu” i przypomniało mi się, że miałam się bliżej przyjrzeć teorii głoszonej przez tego pana. Wobec tego książkę nabyłam, przeczytałam wte i wewte i... ucieszyłam się, że znalazłam taką piękną koncepcję psychologiczną, niemal w stu procentach zgodną z moimi wyobrażeniami na temat konstrukcji człowieka :-)

W logoterapii za podstawową motywację w ludzkim życiu uznaje się poszukiwanie sensu egzystencji – nie chodzi przy tym o znalezienie jakiegoś sensu uniwersalnego, takiego dla wszystkich, ale unikatowego, właściwego tylko dla konkretnej jednostki i tylko przez tę jednostkę realizowanego.
Sens jaki nadajemy swojemu życiu może ulegać zmianom w czasie, a postrzeganie sensu w jakiejś konkretnej chwili sprowadza się do uświadomienia sobie, jakie osobiste znaczenie tej właśnie chwili nadajemy i jak w danej sytuacji możemy postąpić.
A podejmując decyzje warto pamiętać o imperatywie kategorycznym logoterapii:
Żyj tak, jakbyś żył po raz drugi, i tak, jakbyś za pierwszym razem postąpił równie niewłaściwie, jak zamierzasz postąpić teraz!

Co ciekawe, Frankl sprzeciwia się tezie, że człowiek potrzebuje wewnętrznej równowagi, a w zamian tego lansuje następującą teorię:
(...) podstawą zdrowia psychicznego jest pewien stopień napięcia – rozdźwięk pomiędzy tym, co już osiągnęliśmy, i tym, co jeszcze musimy osiągnąć, albo tym, kim jesteśmy, a kim być powinniśmy.

Kiedy przeczytałam to zdanie, zaczęłam się zastanawiać, czy Stanisław Lem znał założenia logoterapii, czy zupełnym przypadkiem w „Rozprawie” napisał to samo tylko innymi słowami:
(...) człowieczeństwo jest to suma naszych defektów, mankamentów, naszej niedoskonałości, jest tym, czym chcemy być, a nie potrafimy, nie możemy, nie umiemy, to jest po prostu dziura miedzy ideałami a realizacją (...)
Jeśli ktoś wie, to niech da znać.


ps
Obudziłam się dzisiaj jako ideał kobiety – z męskich wizji – albowiem dolna warga przyrosła mi do górnej...
Wcale nie żartuję, niestety.
Przyczyną była rana po tzw. „zimnie”, więc proszę się nie śmiać, nawet jeśli to trudne, BO TO NAPRAWDĘ BOLAŁO. I wciąż boli jak jasna cholera.
A sensu nie ma ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa