środa, 24 lutego 2010

koleiny społeczne

Mój błękitnooki pracowy kumpel i ja często robimy sobie nawzajem psikusy, przy czym czasem zdarza się, że jedna strona uważa coś za żart, a druga za przegięcie pały. Jednak sytuacje konfliktowe, również te wywołane w inny sposób [znacznie rzadsze], nigdy nie trwają długo – jeśli sprawa jest mało poważna, to załatwia/kończy ją przemoc fizyczna [to nie żart!], a jeśli jest SERIO poważna, to mówimy sobie co nieco do słuchu. I już.
Zauważyłam jednak, że wśród naszych pozostałych współpracowników błękitnooki ma opinię osoby obrażalskiej i mściwej.
Ostatnio jakoś tak częściej zdarzało mi się te opinie słyszeć, a kiedy trzykrotnie powtórzyła się akcja przebiegająca w czterech punktach:
1. mówię/robię błękitnookiemu coś mega złośliwego
2. ktoś wygłasza komentarz: „Oooo! Tego błekitnooki nigdy ci nie wybaczy!”
3. ktoś inny rzuca: „No co ty! Na nią się przecież nie obrazi!”
4. wszyscy się zgadzają i wracają do pracy
to mi to w końcu dało do myślenia.

A ponieważ z tego myślenia nic nie wynikło, to zapytałam koleżanki dlaczego uważają, że błękitnooki jest mściwy. Ich odpowiedzi można streścić w słowach: „bo jest!” :-)
Zapoczątkowałam jednak dyskusję, w której jedna z koleżanek powiedziała coś, co znowu dało mi do myślenia, a mianowicie:
"Mnie się podoba jak ty z nim rozmawiasz – rzucasz ze dwie kurwy i każda sprawa załatwiona [śmiech]."

W pierwszej chwili trochę się zawstydziłam, bo te słowa padły z ust koleżanki starszej ode mnie o dekadę, która słowo kurwa wypowiedziała bodaj pierwszy raz, a i błekitnooki jest ode mnie starszy, więc... sami rozumiecie.

Potem pomyślałam, że nie ma się czego wstydzić, skoro sposób jest skuteczny. I w tej samej chwili sama się ze sobą nie zgodziłam, bo jakoś nigdy nie umiałam działać w myśl zasady, że cel uświęca środki.

A potem wreszcie zrozumiałam, że to wcale nie chodzi o to, co widzą/słyszą moje koleżanki, ale o to, czego zobaczyć nie chcą, choć mają to jak na patelni.
Błekitnooki nie obraża się na mnie nie dlatego, że go od czasu do czasu obrzucam surowym mięchem, ale dlatego, że – niezależnie od temperatury sytuacji – OCZEKUJĘ, że się nie obrazi.
W podobnie gorących okolicznościach moi współpracownicy SĄ PEWNI, że błękitnooki się obrazi – podwijają ogonki, popatrują na niego z minami mówiącymi „wiem, że się na mnie obraziłeś i zaraz się zemścisz” i sami prowokują sytuacje, które są potwierdzeniem ich oczekiwań.

Próbowałam znajomym wytłumaczyć o co chodzi, ale patrzyli na mnie jak na UFO, więc dałam sobie spokój. Skoro przyzwyczaili się do takiej gry, to niech sobie w nią grają.

Nie da się nikogo ot tak przekonać, że świat wygląda inaczej, niż on go WIDZI.

I nie można się zmienić, jeśli wszyscy dookoła wpychają nas w koleinę, z której chcemy wyjechać.

Tym sposobem dotarł do mnie pełen sens powiedzenia, że nie można być prorokiem wśród swoich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa