czwartek, 1 maja 2008

powszechna molesta



(...) od dziecka siedzisz przed telewizorem i widzisz, że człowiek jest mężczyzną, a kobieta jakimś od niego odchyleniem - jest sto smerfów i jedna smerfetka. Smerfy mają różne przymioty, a ona ma blond włosy i pantofle. Świat jest światem mężczyzn.



Szukałam czegoś do obejrzenia w tivi i zobaczyłam w programie HBO film
„Daleka północ”.
Szkoda, że nie zobaczyłam tego wcześniej, bo kazałabym ;-) wszystkim oglądać.
Film opowiada historię młodej kobiety, Josey Aimes, która odeszła od maltretującego ją męża i zatrudniła się w kopalni, żeby utrzymać rodzinę. W nowej pracy otrzymała dobre wynagrodzenie, ale doświadczyła takiej przemocy fizycznej i psychicznej ze strony zatrudnionych w kopalni facetów, że nie mogła tego znieść.
Nie była jedyną prześladowaną kobietą, ale była jedyną, która zdecydowała się na walkę w obronie swojej i innych kobiet godności. Najpierw zwróciła się o pomoc do zwierzchników i związkowców, ale nikt jej nie pomógł, więc wytoczyła pierwszy w historii kopalni proces o molestowanie seksualne w miejscu pracy.
Jeśli myślicie, że inne kobiety oraz zatrudniony w tej samej kopalni ojciec natychmiast ją poparli, to się mylicie. Atakowane kobiety bały się utraty pracy, a ojciec uważał, że praca w kopalni jest „męska”, że kobiety naruszają męskie terytorium, więc muszą ponieść tego konsekwencje.
Aby się przekonać czy Josey wygrała proces, musicie obejrzeć film. Z całego serca zachęcam – mimo pojawiających się tonów dydaktycznych i melodramatycznego grania na emocjach, to naprawdę przyzwoita produkcja. A w dodatku główną rolę gra Charlize Theron, w której mogłabym się bez trudu zakochać ;-)
Dodam, że film oparty jest na autentycznej historii i że płakałam podczas seansu. A płakałam nie tylko ze współczucia, ale i z wqrwu.


Jak jesteś mężczyzną, to już to jest git, już startujesz z lepszej pozycji, bo wszystko jest na miejscu. A jak jesteś kobietą i zabierasz głos, to możesz być pewny, że zaraz usłyszysz: masz wąsy, jesteś brzydka i niedodymana.
I dyskusja tym jakże silnym argumentem zostaje zamknięta.




A teraz historia osobista, from my life.
Po ostatniej pracowej oficjałce wychodziłam (i odjeżdżałam) z koleżanką. W szatni spotkałyśmy naszego szefa, który miał pretensje, że się z nim nie pożegnałyśmy. Rzucił się na nas, więc nie wywoływałyśmy bijatyki, tylko pozwoliłyśmy się ucałować w policzki. Towarzyszący szefowi pan skomentował to słowami: „Zazdroszczę ci”, na co nasz niezrównany szef odparł: „Wystarczy poprosić...”
Nie czekając na dalszy rozwój wypadków, powiedziałyśmy (oczywiście, zachowując bezpieczny dystans) obu panom „Do widzenia” i poszłyśmy.
Później opowiadałyśmy koleżankom o tym zdarzeniu, konkludując, że według szefa jesteśmy z tych, co to wystarczy poprosić i dają każdemu. Ta – opowiadana w żartobliwym tonie – historia wywołała lawinę innych opowieści o dwuznacznych zachowaniach naszych kolegów. I choć żadna z tych historii nie była drastyczna, to:
primo: żadna z nas nie czuła się komfortowo, kiedy ktoś – choćby minimalnie - naruszał naszą nietykalność osobistą
secundo: żadna z nas nie potrafiła twardo powiedzieć: „Spierdalaj!”
Dlaczego?


Babę zesłał Bóg
Raz mu wyszedł taki cud,
Babę zesłał Bóg
Coś innego przecież mógł.
Żeby dobrze zrobić wam,
Żeby dobrze zrobić wam,
Babę zesłał Pan.

Bóg też chłopem jest
Świadczy o tym Jego gest,
Bóg też chłopem jest
Tak jak swing i blues i jazz.
Żeby z baby ciągle drwić,
Żeby z baby ciągle drwić,
Trzeba chłopem być.




Media donoszą, że według policyjnych statystyk sprawcami połowy przestępstw na tle seksualnym popełnianych na terenie Unii Europejskiej są Polacy.

Co takiego jest w naszej kulturze, że produkujemy tylu gwałcicieli?
Jak się do tego przyczyniamy?
Ile w tym winy każdego z nas?
Ile mojej?



Dwa pierwsze cytaty pochodzą z wywiadu z Dorotą Masłowską, opublikowanego kiedyś w „Wysokich Obcasach”, a ostatni to fragment piosenki Renaty Przemyk
„Babę zesłał Bóg”.

1 komentarz:

  1. Dlaczego?
    Ponieważ ciężko tak odpowiedzieć szefowi? Ponieważ jest to walka z wiatrakami i dałyśmy spokój? Ponieważ boimy się posądzenia, że wszystko nam się z jednym kojarzy w sytuacji, gdy mężczyzna nie miał nic złego na myśli a nieodpowiednio odczytałyśmy intencje? Ponieważ traktujemy to jak źle oprawiony komplement? Ponieważ nie chcemy prowokować do bardziej niewybrednych wypowiedzi/gestów/zachowań? Ponieważ tak się do tego przyzwyczaiłyśmy, że nie zwracamy już uwagi?
    A tak naprawdę...
    ...sama nie wiem.

    I nie czuję się niczemu winna.
    Może Polacy jako społeczeństwo są zbyt wstydliwi i pruderyjni, żeby skorzystać z pomocy specjalistów, seksuologów itp. a swoje problemy rozwiązują w najbardziej prymitywny sposób?

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa