sobota, 10 maja 2008

niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...


Ostatnie dni dały mi nieźle popalić. Czułam się tak, jakbym gołym tyłkiem ślizgała się po nieheblowanej sinusoidzie. Kiedy tylko mozolnie wygrzebałam się z jakiegoś dołka to natychmiast wpadałam w kolejny. Doprawdy, wystarczyłyby mi „atrakcje” związane z pracą, dokształcaniem i różnymi lekkomyślnie podjętymi zobowiązaniami - bonus w postaci bezsenności to już przejaw niezwykłej wprost rozrzutności Złego Losu.
Po tygodniu tej obfitości wyglądałam jak rasowe zombie.
A tu akurat ten piątek, na który umówiłam się z psiapsiółką do teatru...
O jeżu kolczasty! jak mi się nie chciało!!!
Ale się dowlokłam.
W teatrze siedział za mną jakiś bachor, który non stop żarł coś albo pił. I CIAMKAŁ.
Nawet nie wie, gówniarz, jak blisko był wyprawy na piwo do Abrahama.
Ale sztuka była zabawna i jedna pani na widowni dostała śmiechawki. Zaraźliwej. Roześmiałam się również i całe napięcie opadło ze mnie jak portki z clowna w cyrku.
Z kronikarskiej skrupulatności dodam, że byłyśmy na „Szalonych nożyczkach” w Teatrze Powszechnym (w Łodzi) i choć nierzadko dowcipasy były na poziomie „żenujących dowcipów prowadzącego”, to ubawiłyśmy się jak rzadko. Polecam.
Potem wybrałyśmy się do Manufaktury, gdzie siedziałyśmy sobie na ryneczku, dopóki nie wyłączyli wodotrysków, które dostarczały nam wrażeń wizualnych (wychodzi na to, że wyłączają o 23.05).
A jak się w końcu rozstałyśmy, to mnie się jeszcze zachciało supermarketu otwartego 24h - nie podaję nazwy, bo zdrażnił mnie brak obsługi na stoiskach ze sprzętem elektronicznym i nie będę im robić reklamy (żeby „nocni” pracownicy nie mogli wyjmować sprzętu z gablot...?! no, litości!).
Wróciłam do domu bardzo późno, a konkretnie – następnego dnia ;-) W drodze miedzy garażem a domem, spojrzałam w niebo i zobaczyłam takie mnóstwo gwiazd, że nie mogłam od nich oderwać oczu. Samo patrzenie na nie sprawiało, że czułam się szczęśliwa.
No to popatrzyłam sobie do woli i na zapas ;-)
A teraz popijam Martini i jest mi DOBRZE.
Czego i Wam z całego serca życzę.

2 komentarze:

  1. Cieszę się, że po całym pracowitym tygodniu znalazło się coś, co poprawiło Ci nastrój i wyrwało z zastępów zombi :). Najważniejsze, że jeszcze potrafią nas uszczęśliwiać tak proste a jednocześnie piękne rzeczy, jak rozgwieżdżone niebo. Dorzucić można do tego upajające widoki ze szczytów gór, zielono-białe kopułki kwitnących kasztanów, nostalgiczny brzozowy lasek, niepokojąco ciche wrzosowiska, wielką białą plamę kwitnących w lesie zawilców, łąkę pełną kolorowych kwiatów a zwłaszcza żółciutkich mleczy...
    Jak się zastanowić, to jest tego trochę. Przynajmniej w moim przypadku :)

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa