czwartek, 28 lutego 2008

wieści mieszanej treści


Zgrubłam.
Dobrze, że się nie ważę, bo gdybym się teraz zważyła, to musiałabym wpaść w depresję.
Nie wiem jak to się stało, więc chyba mnie przy tym nie było.
Jedyne możliwe wytłumaczenie: to nie był proces ciągły tylko skokowy.
Musowo.
Jestem gruba i... szczęśliwa - jak w dowcipach o świecie bez facetów ;-)

A jak już piszę o grubości i facetach, to...
Otworzyłam wczoraj telewizorek, a tam Lew Starowicz obwieszczał wyniki badań prowadzonych na całym świecie. Okazało się znienacka, że z dwóch parametrów, które wpędzają (niektórych) mężczyzn w kompleksy - tj. grubości i długości - dla 85% (o ile dobrze pamiętam) kobiet ważniejsza jest... tadam... grubość.
Po tym jak odniedawnazamężna przyjaciółka życzyła mi znalezienia faceta z TAKIM (tutaj nastąpił pokaz manualny) grubym, bo jej mąż takiego ma i to jest TO CZEGO NAPRAWDĘ POTRZEBUJE KOBIETA, nie poczułam się zdziwiona. Wogle ;o)

Na koniec akcent optymistyczny: eksperymenty z koloryzacją włosów zakończone. Oberżyna rulez.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa