poniedziałek, 25 lutego 2008

ratunku! nie potrafię!


Lubię medytacje OSHO, ale z jedną nie daję rady.
Jest opisana TUTAJ.

Ostrzegam, że czytanie dalej bez poznania clou wspomnianej medytacji jest bez sensu.


Odcinam się od wielu różnych relacji z zadziwiającą łatwością, ale wymiękam przy jednej – nie potrafię się odciąć od bycia siostrą mojego brata.
Nie jesteśmy bliźniętami, nie mieszkamy razem, widujemy się niespecjalnie często (nie znoszę jego żony), znam mnóstwo jego wad...
Dlaczego nie umiem odciąć się od tej relacji?
Czy ona jakoś mnie określa?
Co jest w niej takie ważne?

Każde inne odcięcie potrafię sobie jakoś „zracjonalizować”. Na przykład w odcięciu się od bycia córką moich rodziców pomaga mi poezja Khalila Gibrana:

Wasze dzieci nie są waszą własnością;
są synami i córkami samej mocy życia.
Jesteście ich rodzicami, ale nie stworzycielami.
Mieszkają z wami, a mimo wszystko do was nie należą:
Możecie dać im swą miłość, lecz nie wasze idee
ponieważ one mają swoje idee.
Możecie dać dom ich ciałom,
ale nie ich duszom, ponieważ ich dusze mieszkają w domu przyszłości,
którego wy nie możecie odwiedzać
nawet w waszych snach.
Możecie wysilać się, by dotrzymać im kroku,
ale nie żądać, by byli podobni do was,
ponieważ Życie się nie cofa,
ani nie może zatrzymać się na dniu wczorajszym.
Wy jesteście jak łuk, z którego wasze dzieci,
jak żywe strzały, zostały wyrzucone naprzód;
Strzelec mierzy do celu na szlaku nieskończoności
i trzyma cięciwę napiętą całą swą mocą,
żeby strzały mogły poszybować szybko i daleko.



Na zdrowy babski rozum, odcięcie się od relacji brat-siostra powinno być analogiczne jak to od relacji córka-rodzice... A jakoś nie jest.
hmmm...
A może lepiej: Ommm?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa