piątek, 16 listopada 2007

chrrrr...


Więc
[że też, cholera, jak czegoś nie wolno, to natychmiast chce się to robić... Ech!]
wacha dla duszy ostatecznie się skończyła i jadę na oparach.
Dla tych resztek mnie, które [jeszcze] nie zapadły w sen zimowy, tivi to rozrywka w sam raz.
Zerk w program i...
O! Relacja z imprezki Domino Day 2007.

Jakieś takie małe rozentuzjazmowane obudziło się i zaczęło ochać i achać.
I posmyrało moje zwoje mózgowe.
A te głupie natychmiast pokojarzyły: planowanie, ustawianie, komponowanie, przestawianie, łączenie, ewaluowanie, poprawianie, instalowanie, dostawianie, budowanie, konstruowanie, rozstawianie...
A na końcu : JEBUDU!
Jak w życiu, mocium panie, jak w życiu.

Zerk na motyw przewodni tegorocznego Domino Day...
Ż Y C I E

buahaha

Małe rozentuzjazmowane zatuptało w kółko jak kotek przed snem, złożyło główkę na łapkach i... śpi.


I'm half alive...


Nie będzie mądrych słów, to chociaż dołączę piękne obrazki
[ponoć: inteligencja + piękno = constans... jak mus, to mus].
Ach! Gdybyż jeszcze te obrazki nie stanowiły kompletu z takimi okropnymi dźwiękami...!



Do kolejnego filmu - ODSYŁACZ,
bo wiecie, ja Was wcale nie wyganiam, ale idźcie sobie ;-)
A ja się prześpię.
Tylko jeszcze nastawię budzik, żeby nie przegapić tej rekordowej tegorocznej rozpierduchy...

A na jutro potrzebuję megabudzika, bo trochę w tym tygodniu przegapiłam życie i nie chcę ripleja...

Nawet jeśli jedynym kierunkiem, w którym mogę zdążać jest ten ku KATASTROFIE, to musi to być katastrofa w stylu zorbiańskim:
P I Ę K N A.

Chirurdzy plastyczni mawiają, że piękno wymaga wysiłku...
Jakieś pomysły?


I need to start again,
I need to make it different...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa