środa, 7 listopada 2007

chaos egzotyczny z domieszką rudego


Aaaa!
Nosi mnie.
Niektórych nosi w czasie pełni, a mnie – teraz.
Może plamy na Słońcu się uaktywniły? Albo co?
Czasem człowieka nosi konstruktywnie i zapierdala z robotą jakby mu się turbo dopalanie znienacka odpaliło...
A mnie nosi destruktywnie.
Może to dlatego, że wczoraj widziałam coś strasznego -
P R Z E R A Ż A J Ą C E G O
- śnieg padał!

Aaaaa!
Nienawidzę zimy.
Życzę sobie zapaść w sen zimowy i obudzić się na wiosnę.

A propos wiosny – mam na tapecie (muzycznej) zespół Zabili Mi Żółwia, a oni mają w repertuarze utwór Wiosna.
O proszę:

Tekst mało wiosenny, ale rytm zgodny z moim... ;-)

Na domiar złego podjęłam pierdylion pierwszą próbę zapuszczenia włosów i mam obecnie taką długość, w której wyglądam jak... no, do czegoś takiego, to nie ma porównania – nawet dupa zza krzaka wygląda lepiej.
Dotychczas na tym etapie rezygnowałam z zapuszczania i maszerowałam do fryzjerki.
A potem żałowałam, że nie wytrzymałam. Toteż tym razem postanowiłam zacisnąć zęby i WYTRZYMAĆ. A na pociechę – zmienić kolor piórek.
No i machnęłam sobie wczoraj egzotyczną czerwień.
No i teraz wyglądam.
Egzotycznie do kwadratu.


A faceci to jednak wyjątkowe okazy.

Dzisiaj jeden kumpel w pracy przyglądał mi się, przyglądał i w końcu zapytał:
- Zmieniłaś kolor włosów?
- Już wczoraj miałam taki. Nie zauważyłeś?
- No... nie zauważyłem.
- Nie zauważyć czegoś takiego, to duża sztuka.
- Racja...

No i tak patrzył na mnie, z niedowierzaniem w niewinnych oczętach, wierząc w to, co powiedziałam, bo przecież wiadomo, że nie kłamię (o aktywności plam na Słońcu, zmieniającej moją naturę, widocznie nie wiedział)...
Ale kumpela zepsuła cała zabawę, informując go, że został wkręcony.
Ech!

Drugi kumpel natomiast spojrzał na egzotyczną czerwień moich włosów i zanucił:
Rudy, rudy rydz...
Daltonista jeden.


Życzę Państwu egzotycznych snów.


ps
A jak kiedyś naprawdę byłam ruda, to mój tatuś przyjrzał mi się – notabene, podczas wielkanocnego śniadania – i w zamyśleniu powiedział:
- Nigdy nie sądziłem, że będę miał rude dzieci...
Na szczęście okazało się, że nie ma nic przeciwko rudym, bo wpadłabym w rozpacz, będąc córką rasisty.
Cieszę się, że nie musiałam.
Za to teraz czuję coś niebezpiecznie zbliżonego do rozpaczy przy każdy spojrzeniu w lustro...
A parę osób mi powiedziało, że ładnie wyglądam.
Chyba powinnam ich unikać – szaleńcy bywają niebezpieczni...

6 komentarzy:

  1. czerwony? taki prawdziwy? w RGB: 100% 0% 0%? ;)

    pzdr
    neuter

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki, żebyś wytrwała jak najdłużej.
    Chociaż te odrosty po egzotycznej czerwieni...

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam!!! Też przeraził mnie pierwszy śnieg, także chciałabym zapaść w zimowy sen ale to se neda. Póki co ratuję się kuferkiem przyjemności, co się w nim znajduje: ulubione olejki do kąpieli, dobra aromatyczna kawa czy smakowa herbata. Zawartość kuferka to swoistego rodzaju taki mój lek antydepresyjny. Pocieszam się tym, ze po zimie nadejdzie znów upragniona wiosna:). Poki co sadzę roślinki w doniczce, ktore wiosną ucieszą oczy me:). Zimę lubię tylko w czasie przewy światecznej, kiedy wiem, ze mogę ale nie muszę wychodzić na dwór, a jeżeli przyjmę opcję z wychodzeniem, mogę wrócić kiedy chce:). No i jeszcze jak jestem na nartach. Póki co staram się wcielić w życie takie moje marzenie o szaliku ( koniecznie w czarno - siwe paski). Pozdrawiam i milego wieczora

    OdpowiedzUsuń
  4. Też nie przepadam za zimą. Wyjątkiem jest przerwa świąteczna, wtedy wychodzę na dwór kiedy chcę i wracam kiedy chcę, jestem Panią swojego być albo nie być na dworze. Lekiem antydepresyjnym w czasie zimy jest mójkuferek dobrego samopoczucia. Kiedy dopada mnie chandra albo jestem przemeczona sięgam do niego i wyciągam albo dobry olejek do kąpieli albo dobrą aromatyczną kawę lub herbatę:). W takich chwilach relaksu: aromatyczna kapiel bądź dobra kawa lub herbata nawet zimowa zawierucha i perspektywa opuszczenia następnego dnia ciepłego domu w celu udania się do pracy, wydaje się mniej straszna. Minie zima i znów będzie można zanucić " wiosna, ach to Ty":)

    OdpowiedzUsuń
  5. och.. nawet nie wyobrazasz sobie jak kocham czytac Twoje notki. tyle humoru w sposobie patrzenia na świat. co prawda dawno nie komentowalam ale wciaz zagladam

    co do fryzurki na pewno nie jest tak strasznie. swoje trzeba odczekac. nie zapomne jak ja chcialam sie za wszelka sile pozbyc grzywki. to dopiero jest upadek jak takie kikuty wszedzie stoja... tyle ze mi nikt nigdy nie okazal wspolczucia udajac ze nie wygladam tak źle :D co prawda po paru latach ostatnio znow wrocilam do tego malego aspektu fryzurnianego bo znudzilo mi sie zycie bez niej :) wiec wkrotce zapewne znow zmienie zdanie i bede cierpiala jak Ty. ale życze wytrwałości kochana ;]

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję wszystkim, którym się chciało przemierzyć tę wirtualną przestrzeń, żeby mnie odwiedzić i pocieszyć w tych trudnych zimowych (i egzotycznych ;-)) chwilach.
    Mam nadzieję, że nie zmarzliście za bardzo po drodze i ciepło Was pozdrawiam :*


    neuter: Czerwony jest zdecydowanie nieprawdziwy - pewnie dlatego nazwali go egzotycznym...
    Usiłowałam znaleźć podobny i podać dokładne współczynniki, ale te palety w programach graficznych są jakieś takie...
    mało egzotyczne :-)

    groover: Odrosty się ufarbuje - im więcej kolorów tym weselej ;-)

    olga: A mnie nic nie pociesza... Buuu
    Mimo wszystko jakoś chyba dotrzymam do jeszcze jednej wiosny ;-)

    madlen butterfly: Dylemat w kwestii grzywki to neverending story ;-) i też znam ten ból.
    ;-)
    W starożytnym Egipcie podobno golili się na łyso i nosili peruki - niemal szkoda, że to wyszło z mody, bo można by było szybko zmieniać imidż:-)

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa