poniedziałek, 24 sierpnia 2009

CZARNA DZIURA


Bardzo, bardzo ale to bardzo, lubię jedną z medytacji, które OSHO poleca w „Od świtu do nocy. 101 technik medytacyjnych”. Polega ona na tym, żeby usiąść w samotności i emanować miłością – napełnić nią pokój, poczuć jak odbija się od ścian, wraca do nas i uszczęśliwia.
Po pierwszym przeczytaniu opisu natychmiast ją przetestowałam i natychmiast zakochałam się w niej wieczną i wierną miłością ;-)
Ale zaczynam wątpić, czy odwzajemnioną.
Albowiem kilka dni temu – po, przyznaję, dość długiej przerwie – spróbowałam poemanować miłością i... ni chu chu.
Jakby mi wyschło źródełko w sercu. Absolutna i totalna pustynia.
Nigdy wcześniej emanowanie miłością nie sprawiało mi żadnego problemu, więc chyba zdziwiłabym się strasznie, gdyby ktoś mi powiedział, że nie potrafi tego zrobić. A tu znienacka okazało się, że ja nie potrafię. I nie potrafię też opisać tego uczucia – moja wyobraźnia zamiast słów podsuwa mi tylko wizję wyciskania suchej cytryny; bez napisów, bez głosu z offu... Czy potraficie to sobie wyobrazić?
Czy potraficie sobie wyobrazić, co poczułam, kiedy usiadłam z zamiarem emanowania i znienacka poczułam, że nie emanuję?
Nic mnie na tę chwilę nie przygotowało, nie było żadnych sygnałów ostrzegawczych...

A co, jeśli następnym etapem – jak w przypadku gwiazd [w końcu jesteśmy z tego samego materiału] – jest CZARNA DZIURA?

Od tamtej strasznej chwili było kilka momentów, w których czułam, że jeszcze chwila, jeszcze jeden wydech i zacznę emanować, ale trwały bardzo krótko – jakby ktoś szybciutko uszczelniał tamę, przez którą wyciekło kilka strużek wody; jakby ktoś szybciutko przykrywał czarnym kloszem źródło światła; jakby ktoś czyhał z kosą na rośliny, które chcą wychynąć z ziemi i natychmiast je ścinał...

Może ja po prostu znienacka umarłam?

4 komentarze:

  1. emanować miłością mówisz? Spróbuje dziś wieczorem. Spodziewam się efektów specjalnych jakże różnych od planowanych..

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm... teraz nie wiem, czy podać link do dokładnego opisu, bo może zepsuję Ci zabawę?

    No nic, wrzucam - na wszelki wypadek taki z utrudnionym wykorzystaniem - opis emanowania na stronie 71:
    http://www.scribd.com/doc/2072976/Osho-Techniki-medytacyjne

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja chyba nie potrafię :(
    Próbowałam przed instrukcją i po instrukcji. Widocznie nie ma we mnie zbyt wiele miłości.
    Zastanawiałam się, czytając Twój wpis, skąd wiadomo, że to działa, że się medytuje prawidłowo, że efekt, który się osiąga, to jest właśnie ten, o który chodziło. Jak rozpoznac, że w ogóle taki efekt wystąpił a nie tylko coś mi się wydaje.
    Chyba nie nadaję się do medytacji.

    Podobny problem jest z uczuciem i z miłością. Jak rozpoznac, że to właśnie to, że to właśnie ta największa, najwspanialsza, jedyna i prawdziwa. Skąd wiadomo, czy przypadkiem ta największa miłośc dopiero gdzieś na mnie nie czeka?

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tą medytacją jest dokładnie tak, jak z miłością - gdyby Ci się udała, wiedziałabyś o tym.

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa