piątek, 27 lutego 2009

balans na krawędzi


Ależ zaliczyłam wczoraj zjazd!
Chyba dotarłam do siódmego kręgu piekła.
Nigdy wcześniej tam nie byłam.
A wszystko bez powodu. Ot tak. Całkiem znienacka.
Może świat był wczoraj jakiś brzydki?
Może jakiś smutny szatan szarpał moją duszę za brzeg listka?
Nie wiem.
Ale jak już wypłakałam wszystkie łzy (i spuchłam od tego bardzo brzydko), to kopnęłam się mentalnie w dupę i – o dziwo – poskutkowało.

Pytanie podchwytliwe: Kiedy jestem bardziej PRAWDZIWA?
Jaka? - Smutna czy szczęśliwa?

1 komentarz:

  1. I smutek i radość wypływają z Ciebie, z Twojej duszy. W każdej sytuacji jesteś sobą. Gdyby ktoś był tylko smutny albo tylko wciąż wesoły, to dopiero byłoby nienaturalne i nieprawdziwe. A Ty i Twoje emocje są przecież jak najbardziej nieudawane. I radosna i zdołowana to jest ciągle ta sama, jedyna i PRAWDZIWA aalaaskaa.
    I nie popadaj w takie nastroje za często! Weź pod uwagę, że są osoby, które cierpią wtedy, gdy Ty cierpisz. Pomyśl czasem o innych ;)
    Pozdrawiam i łączę serdeczne uściski. Niech Cię omijają szerokim łukiem wszelkiego typu zjazdy i odjazdy. Dopuszczam jedynie odloty ze szczęścia :)

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa