niedziela, 22 lutego 2009

a u mnie już lato!

...Szkoda tylko, że wyłącznie w snach. ;-)

Śniło mi się, że poczłapałam do jakiegoś lekarza (ale to nie był żaden znajomy konował) i on mi zrobił badania, na wyniki których musiałam poczekać. Czekałam na nie, chodząc po pięknej zielonej łące, na której kwitły jaskrawożółte mniszki lekarskie, gdzieniegdzie już w postaci dmuchawców. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że błąkam się po okolicach Lumumbowa, aczkolwiek nigdy nie było tam tak pięknie, jak w moim śnie.
Poczułam się tak fantastycznie, że postanowiłam olać te badania i wrócić do domu. I tak sobie szłam, zadowolona z życia na maksa, aż nagle mnie zastanowiło, dlaczego ludzie się tak dziwnie na mnie gapią. Wtedy uświadomiłam sobie, że jedynym moim odzieniem jest... ręcznik – wcale nie taki największy, bo sięgał mi ledwo za tyłek. Przypomniałam sobie, że ciuchy zostały u lekarza, więc wróciłam. Spotkałam go na zewnątrz, bardzo się ucieszył na mój widok...
Ale w tym momencie uświadomiłam sobie, że jesteśmy w miejscu, w którym w rzeczywistości powinien być budynek Wydziału Fizyki i Informatyki Stosowanej. W jego rejonie jest (a przynajmniej kiedyś była) łąka, przez którą studenci uparcie wydeptywali ścieżki, idąc z akademików do BUŁ-y, albo do budynku Wydziału Matematyki i Informatyki.
Obudziłam się ze wspomnieniem związanym z tą łąką. Otóż trawersowałam ją kiedyś, kierując się w stronę ul. Pomorskiej, a z przeciwka szedł chłopak. Było w nim coś takiego, że zatrzymałam się i odwróciłam, zdziwiona tym dziwnym przyciąganiem, a wtedy okazało się, że on też się zatrzymał i odwrócił. Pogapiliśmy się na siebie i... poszliśmy dalej, każde w swoją stronę. Ale to na pewno nie działo się latem – było zimno i oboje byliśmy grubo ubrani. Nie pamiętam absolutnie żadnego szczegółu jego wyglądu, poza tym, że był wysoki i miał na sobie kurtkę z kapturem. To było takie niezwykłe, że ilekroć to sobie przypominam - zastanawiam się czy nie spotkałam wtedy kogoś, kto był dla mnie ważny w jakimś innym wcieleniu. Może nasze dusze się rozpoznały, a my to zlekceważyliśmy...?

Mała rada: jeśli przydarzy Wam się coś takiego, to nie odchodźcie bez słowa, bo lepiej się odrobinę wygłupić i ewentualnie potem tego żałować, niż żałować, że nie zrobiło się absolutnie NIC.

Czy mój sen miał mi to przypomnieć, czy chodziło o coś zupełnie innego?

Najlepiej pamiętam tę piękną żółto-zieloną łąkę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa