piątek, 14 grudnia 2007

diagnoza poezją, poezja symptomem, symptom bez diagnozy

Z encyklopedii:


Cyklotymia, przewlekłe zaburzenie nastroju polegające na występowaniu na przemian stanu przygnębienia, smutku, złego samopoczucia oraz stanu nadmiernej wesołości, wzmożonej energii i aktywności, a pomiędzy tymi stanami - okresów pełnego zrównoważenia. Cyklotymia może być zaburzeniem psychicznym podobnym do psychozy maniakalno-depresyjnej, zazwyczaj jednak jest cechą osobowości ludzi zdrowych (tzw. osobowość o charakterze cyklotymicznym). [źródło]

A teraz to samo, tylko trochę inaczej ;-)


Nie będę płakał na okrągło
ani się na okrągło śmiał,
nie lubię bardziej jednego "tonu" od drugiego.
Chciałbym mieć bezpośredniość kiepskiego filmu,
nie tylko niekasowego gniota, lecz również
zapowiadanego z pompą supergiganta. Chcę być
przynajmniej tak żywy jak ten brud. A jeśli
jakiś miłośnik mojego bałaganu powie "To wcale
nie przypomina Franka!", tym lepiej! Czy
noszę tylko ubrania szare i brązowe?
[fragment wiersza "Moje serce" Franka O’Hary]

3 komentarze:

  1. jak czytam tę (tą?) definicję, to wydaje mi się, że jest to opis typowego życia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz to już miłej nocy i nawzajem i jeszcze fajnych snów, a najlepiej takich cyklicznych. Ja mam takie , za którymi tęsknię i zjawiają się czasem, ale nigdy wtedy,kiedy ich pragnę. Mają swój harmonogram - i tak raz na dwa lata /mniej więcej/ jadę pociągiem, a ostatnio nawet podróż moja we śnie była łączona z samolotem. I kompletnie nie wiem co o tym myśleć. Jedno jest pewne. Po takiej nocy przez dłuższy okres jestem pozytywnie zakręcona. "" Takie skojarzenie nasunęło mi się do słowa cyklotymia i nawet nie wiem dlaczego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Potrafię rozstrzygnąć tylko kwestię gramatyczną: tę definicję...
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa