czwartek, 17 czerwca 2010

a na tego pana NIE GŁOSUJEMY! nie, nie, nie!

Tytułowy pan nazywa się Komorowski i gada bzdury jak mało który!
[oczywiście, z wyłączeniem polityków - w odniesieniu do nich bredzi co najmniej jak co drugi, przy założeniu, że połowa to niemowy ;-)]

Dlaczego NIE GŁOSUJEMY na Komorowskiego wyjaśnia Kinga Dunin.
[Kocham Kingę Dunin! Jeśli kiedyś będę umiała z taką precyzją, jak ona, zamieniać myśli na słowo pisane, to... aż nie wiem jak to uczczę! ;-) ale na pewno JAKOŚ]


Dlaczego NIE GŁOSUJEMY na Kaczyńskiego nikomu nie muszę wyjaśniać, mam nadzieję.


Dlaczego bierzemy udział w wyborach, nawet jeśli nie mamy na kogo zagłosować, też chyba wszyscy wiedzą?
[Np. po to, żeby politycy wzięli się wreszcie do roboty, zamiast pie...ć, że społeczeństwo nie interesuje się polityką, o czym ma niby świadczyć niska frekwencja]


Co robimy z kartą do głosowania, jeżeli nie mamy na kogo zagłosować?
Oddajemy głos "nieważny" [np. skreślamy wszystkich] i piszemy wielkimi literami:
"aalaaskaa na królową!"
;-)


ps

A co robimy z kartą do głosowania, jeżeli mamy na kogo zagłosować?
Stawiamy krzyżyk obok wybranego kandydata w taki sposób, żeby miejsce przecięcia znajdowało się wewnątrz odpowiedniej kratki, bo inaczej nasz głos będzie nieważny.
Serio.
Żadnych innych znaczków niż "X" czy "+" [odpowiednio "wycelowanych"] się nie uznaje.
NAPRAWDĘ.

co by było gdyby w lesie rosły ryby

Gdyby mi się tak chciało, jak mi się nie chce, to sama zbudowałabym piramidę Cheopsa.
Tymi kciukami, z których jeden boli...!


Najbardziej absurdalna rozmowa na temat (nie)chcenia:

maamaa: Umyj sobie szybę w tym samochodzie.
aalaaskaa: Mogłabym ją umyć, ale mi się nie chce.
maamaa: No patrz, myślałam, że bardzo chcesz, a nie umyjesz!


Wymyśliłam text o dwóch książkach i jednym serialu, które łączy pewien wątek, ale strasznie mi się nie chce go pisać.
Może ktoś mnie zastąpi?

Książki:
"Błękitny anioł" Francine Prose
"Wybrane zagadnienia z fizyki katastrof" Marisha Pessl

Serial:
"Californication"

Do dzieła!

poniedziałek, 14 czerwca 2010

stupid woman

Zajrzałam na basha, przeczytałam to:
You: hi
Stranger: hey
You: asl
Stranger: 22 female LA
Stranger: u
You: 19 male Poland
Stranger: poland? isn't that in Russia?
You: now, it is near Russia, exactly beetwen Russia and Germany
You: no*
Stranger: oh ok, ever been to america?
You: no:(
Stranger: you should, best country ever
Stranger: ;)
You: and have you ever been in europe?
Stranger: europe? I dunno, I've been to france
You: France is in Europe
You: Europe is a continent
Stranger: oh really? than I guess I have been there :)
Stranger: so what is the capital of europe?
You: europe hasn't got capital, i told europe is a continent like america
Stranger: but America is a country
You: i don't talking about USA
You: i'm talking about america- USA+ Canada
You: big island :D
Stranger: lol
You: do you know how many continets are at the world?
Stranger: post structural theories since michel foucault's "the archeaology of knowledge" clearly state that the nation state is a mere social construct
You: you are too stupid for me, be

...i zaczęłam się zastanawiać... ile jest tych cholernych kontynentów.
Serio.

Słyszałam już w głowie głos mówiący:
- You stupid woman!
...kiedyWikipedia potwierdziła moje wątpliwości.

Oto alternatywne listy kontynentów:
osiem kontynentów: Afryka, Antarktyda, Azja, Australia, Ameryka Północna, Ameryka Południowa, Europa i Oceania
siedem kontynentów: Afryka, Antarktyda, Azja, Australia, Ameryka Północna, Ameryka Południowa i Europa,
sześć kontynentów: Afryka, Antarktyda, Australia, Ameryka Północna, Ameryka Południowa i Eurazja,
sześć kontynentów: Afryka, Ameryka, Antarktyda, Azja, Australia i Europa
pięć kontynentów: (flaga olimpijska) Afryka, Ameryka, Azja, Europa i Australia
pięć kontynentów: Afryka, Ameryka, Antarktyda, Australia i Eurazja
cztery kontynenty: Ameryka, Australia, Afryka i Eurazja
trzy kontynenty: Australia, Ameryka, Eurafrasia

Ufff! Wiedziałam, że to nie jest takie oczywiste!

ps
Nic dziwnego, że się planet nie możemy doliczyć...

sobota, 12 czerwca 2010

czarna krowa w kropki bordo żarła trawę kręcąc mordą

No i stało się. Moje autko – taka jego mać niedobra – zapracowało sobie na imię.
Będzie się zwało KROWA.

Zaczęło się od kumpla, który zapytał jaki kolor ma mój nowy nabytek [było dużo gadania o tym, że najbardziej ucieszyłoby mnie auto w kolorze zielonym], a kiedy usłyszał, że bordowy, to wymruczał: „Czarna krowa w kropki bordo…
Najpierw myślałam o niej pieszczotliwie Bordokrówka, ale jak mi przedwczoraj zastrajkowała - akurat kiedy jechałam ją zarejestrować, to… @#$%!
Musicie jednak przyznać, że ma, KROWA jedna, wyczucie chwili ;-)
Dwie przecznice przed urzędem właściwym do sprawy rejestracji, tuż przed skrzyżowaniem, znienacka zgasła. Na amen. Znam ten objaw, bo mi go już kiedyś ŻABA [poprzednie autko] zaprezentowała, więc wzywając siły ratunkowe w postaci taty i brata powiedziałam, żeby z rozbitej ŻABY zabrali akumulator i wmontowali go KROWIE.
Bardzo mnie później za ten pomysł pochwalili.

Popijając - ZNACZNIE PÓŹNIEJ, gdyż w urzędzie właściwym do sprawy wyczekałam się niemal jak Polska na niepodległość – piwko, pękaliśmy ze śmiechu, wyobrażając sobie, co też pomyśleli ludzie będący świadkami takiej oto sceny: autko gaśnie przed skrzyżowaniem, przypadkowo przechodzący panowie spychają je na bok, po czym kierująca pojazdem kobieta wyjmuje z ramek tablice rejestracyjne i dzierżąc je w dłoni odchodzi w siną dal, porzucając w cholerę troszkę byle jak zaparkowany pojazd… ;-)

Miedzy miejscem, które Bordokrówka wybrała sobie na niezaplanowany popas, a urzędem właściwym znajduje się komisariat policji, ale to nie powstrzymało moich prywatnych służb ratunkowych przed przejechaniem tej trasy samochodem ze zmienionym co prawda akumulatorem, ale bez tablic i dokumentów, więc bawiło mnie też wyobrażenie sobie rozmowy z policjantem na temat takiego przebiegu akcji ;-) ONI twierdzili, że nie byłby żadnego problemu, a ja nadal mam w tej kwestii wątpliwości.

Wczoraj wyruszyłam do pracy w przekonaniu, że wszystko jest OK, ale po przejechaniu kilku kilometrów, kiedy wyprzedzałam ciężarówkę – co musiałam odpowiednio zasygnalizować – uderzył mnie w oczęta blask dwóch zapalających się znienacka kontrolek. Jednej z czerwonym ideogramem akumulatora i drugiej – z żółtym ideogramem samochodu z kluczem. Troszkę od czasu do czasu prychało, troszkę szarpało, kontrolki świeciły światłem ciągłym, ale ja twardo jechałam dalej.
I dojechałam do ZAKŁADU.

Na parkingu odbyłam szybką konferencję telefoniczną z teamem mechanicznym i usłyszałam, że mam spróbować wrócić do domu autem w takim stanie, w jakim jest, ewentualnie jadąc bez świateł, a szukanie przyczyn odłożymy na sobotę.
No to wyruszyłam do domu, zgodnie z zaleceniem teamu. Na początku trochę szarpało i prychało, więc jechałam bez świateł i starałam się nie włączać kierunkowskazów.
Notabene, tym sposobem, doświadczalnie, przekonałam się o solidarności braci kierującej pojazdami, gdyż niemal każdy mijający mnie samochód „mrugał” światłami…
Bardzo wam wszystkim dziękuję, kochani jesteście! :-)
Starałam się unikać włączania kierunkowskazów, więc przez jakiś czas jechałam za powolną ciężarówką, wyprzedzając ją dopiero wtedy, kiedy droga za nami i przed nami była całkiem pusta. Oczywiście wciąż jechałam bez świateł i nie włączałam kierunkowskazów.
Pozdrawiam kierowcę ciężarówki ;-)
I w tym właśnie momencie kontrolki zgasły.
Pojechałam trochę dalej i postanowiłam zaszaleć, więc włączyłam światła.
I nic.

Dojechałam do domu jak gdyby nigdy nic, ale team twierdzi, że będziemy wymieniać regulator w alternatorze.
No, ładnych słów użyli, nie powiem ;-) ale ja i tak sądzę, że Bordokrówka wyczuwa po prostu moje emocje – im bliżej ZAKŁADU tym jej gorzej, a im dalej – tym lepiej ;-)

Na szczęście najgorsze szychty odpracowałam w minionym tygodniu, więc już w poniedziałek będę jechała do ZAKŁADU na mniejszym wqrwie, a Krówka – mam nadzieję – na nowym regulatorze, więc powinno być lepiej.

A najlepszym antidotum na wszelkie smutki są obecnie truskawki.

Bordowe ;-)

wtorek, 8 czerwca 2010

ogłoszenie parafialne

Niniejszym ogłaszam, że przestaję marzyć o Australii.

Chcę zamieszkać TAM.
hmmmm...

A jeszcze bardziej - żeby tak było w Polsce...


ps
Gdyby akurat nie zaczynały dojrzewać truskawki, to znów marzyłabym o śmierci...

wtorek, 1 czerwca 2010

wszystkiego najlepszego!

Z okazji Dnia Dziecka życzę Wam tego, czego życzę również sobie:
abyście/abyśmy nie zatracili jednej z pierwszych nabytych w dzieciństwie umiejętności
-
umiejętności podnoszenia się po każdym upadku.


ps
Sprawdziłam dzisiaj, że własnoręczna zmiana biegów wywołuje w mojej kontuzjowanej dłoni tylko taki ból, który jestem w stanie znieść, więc jutro sama jadę do pracy. Jeśli zatem zobaczycie na pewnej drodze w województwie łódzkim coś bordowego, to mogę być ja w moim nowym krążowniku szos, który chwilowo jest bezimienny, bo absolutnie nie mam pomysłu na to, jak go/ją ochrzcić.
Nie bójcie się, nie zjeżdżajcie na pobocze, nie kryjcie się w rowach - jeśli już uczestniczę w jakimś "zdarzeniu drogowym", to ja jestem jego najbardziej poszkodowaną uczestniczką...

monodialogi z bardzo głęboko ukrytym sęsem [pis. cel.]

1.
Znajomy, oglądając mój rozbity samochód, ze szczególnym uwzględnieniem przedniej - rozbitej - szyby, spojrzał na mnie, cmoknął i powiedział:
- Głowa nie od parady…!
2.
A kiedy oglądał mój nowy środek lokomocji, maamaa powiedziała:
- Wiesz, aalaaskaa wcześniej kupowała buty i dłużej się zastanawiała nad kupnem tych butów niż nad kupnem tego samochodu…
I była to szczera prawda.
3.
Podróżowałam dziś z bratem po kraju i w pewnym miasteczku troszkę się zamotaliśmy. Brat stwierdził:
- Powinniśmy jechać na południe.
- I co, qrwa – zapytałam grzecznie - mam tu teraz wysiąść, poszukać mchu na drzewach i pojedziemy w przeciwnym kierunku?
4.
Zatelefonowałam do kuzyna, żeby mu złożyć życzenia z okazji Dnia Dziecka, a przy okazji opowiedziałam mu o swoim wypadku, na co on:
- Wiesz, siostra(*), u nas to mówią, że złego diabli nie wezmą.
A kiedy powiedziałam, że dostałam od maamyy kubek z napisem Kubek SUPERCÓRKI, to zapytał:
- A jesteś pewna, że tam nie ma cudzysłowu? A może jest jakiś dopisek widoczny w ultrafiolecie…?

A ja myślałam, że on mnie lubi…
buuuu!
:-(


(*) Kuzyn dysponuje jedynie starszym bratem, więc już dawno ustaliliśmy, że będzie się do mnie zwracał per siostra, żeby mógł poczuć smak tego słowa. W rewanżu ja nazywam go bratem i tym sposobem mam dwóch starszych braci zamiast tego jednego, którego zafundowali mi rodzice „na wejściu”. Fajnie, nie?

Aczkolwiek moja maamaa przeżyła chwilę głębokiego zdumienia, kiedy raz odebrała mój telefon i usłyszała „Cześć, siostra!” wypowiadane głosem nie należącym do jej syna... ;-)