wtorek, 31 marca 2009

pierwszy podmuch wiosny budzi lęk, porcja ciepłych złudzeń przenika do serc


Długo się opierałam, ale w końcu uległam.
I zakochałam się na zabój ;-)
W Dexterze,
a gwoli ścisłości dodam, że nie w samej postaci ani nie w grającym ją aktorze, ale w serialu jako takim.
Zaprawdę powiadam Wam – uwielbiam takie przejawy chorej wyobraźni :-)
Chwilowo zapodałam sobie tylko pierwszy sezon i trochę się martwię, że drugi już mi tak bardzo nie przypadnie do gustu, bo Dexter wykończył Rudy’ego, a to właśnie grający go Christian Camargo z całej obsady podobał mi się najbardziej...
Nie wiem jak to działa, ale to już niemal tradycja, że najbardziej podoba mi się najczarniejszy z czarnych charakterów (na szczęście to nie obowiązuje w real life, bo musiałbym się chyba pochlastać). W przypadku „Dextera” wystarczyło, że Camargo przemknął gdzieś w tle, a ja natychmiast zwróciłam na niego uwagę i w tej samej chwili zrozumiałam: to będzie on.
Wyhaczanie szwarccharakterów zanim mrugną okiem trochę psuje mi frajdę z oglądania filmów – ich twórcy dwoją się i troję, żeby mnie zaskoczyć, a tu kiszka...
Ale można żyć nawet z taką przypadłością ;-)

A propos przypadłości. Armagedon się chyba zbliża, bo ostatnio patrzę na swoje nogi i... cieszę się z ich widoku. Nie żeby mi się nagle zaczęły podobać, ale jakoś tak spoglądam na nie i zgadzam się z myślą, że to są moje nogi...
Róbcie zapasy na koniec świata ;-)

ps
Bocian mi dzisiaj uparcie latał nad głową - wte i wewte.
Kochane Bravo, czy od latającego nad głową bociana można zajść w ciążę?

pps
Tytuł posta to oczywiście cytat z piosenki "Daleka droga do domu" - może i nie jest najweselsza, ale nadal ją uwielbiam.

3 komentarze:

Czytelniku!
Oddaję Ci kawałek mojej podłogi - możesz zatańczyć, ale raczej nie zrywaj parkietu [no chyba, że naprawdę MUSISZ] ;-)
aalaaskaa